- Hermiono
uważaj, bo się utopisz w tym mleku. Obudź się. Mówię do Ciebie. – Hermiona
podniosła głowę i ziewając pokiwała do przyjaciółki.
-Przepraszam.
Te dwie szczebiotki wróciły po północy i gadały do rana. W sumie to Lavender
opowiadała o jednym i tym samym.
- Mówiłam,
że tak będzie. Świata poza nim nie widzi. – Zaśmiała się ruda. – To, co robimy potem?
Może bitwa na śnieżki. Co wy na to? – Spytała patrząc na chłopców.
- Może
lepiej nie. Nie chcemy, żebyście się rozchorowały na święta. – Uśmiechnął się
Harry obejmując dziewczynę. – Właśnie
Hermiono, wyjeżdżasz na święta?
- Nie. Moi
rodzice mają rocznicę ślubu kilka dni przed świętami i w tym roku tata zaplanował dla mamy
rocznicową wycieczkę. Nie chcę im przeszkadzać.
- Ooo. Jakie
to słodkie. A Ty mnie będziesz zabierał na rocznicowe wycieczki? – Spytała
Ginny uśmiechając się do chłopaka.
- Stawiam
100 galeonów, że nie będzie pamiętał. – Odezwał się Ron. Harry uśmiechnął się
do niego.
- Zobaczymy,
czy ty nie zapomnisz. To co, bitwa na śnieżki? Nas dwóch na was dwie.
- Zgoda. –
Dziewczyny zaakceptowały wyzwanie i po śniadaniu wszyscy udali się na zajęcia.
***
Od przeszło
dwóch tygodni, cały Hogwart przysypany był śniegiem. Padało prawie bez przerwy,
co wprawiało mieszkańców Hogwartu w zachwyt. W zasadzie jedynie uczniów.
Każdego dnia do skrzydła szpitalnego trafiało kilkanaście osób z obiciami i
zwichnięciami. Nieraz bitwy na śnieżki robiły się naprawdę niebezpieczne, ale
to było to, co sprawiało wszystkim frajdę. Mimo, że niektórzy obrywali całkiem
mocno. Kilku chłopców ze starszego rocznika porozlewało na wewnętrznym
dziedzińcu wodę w zamiarze zrobienia ślizgawki, jednak niezbyt im to wyszło i szybko
o niej zapomnieli, tocząc co dzień nowy śnieżne wojny. Była to pierwsza tak
wczesna zima od bardzo dawna, więc wszyscy chcieli to wykorzystać jak najlepiej
przed przerwą świąteczną.
***
- Nie mogę
uwierzyć w to, że Snape znowu zadał nam zadanie. To pewnie za wczoraj. Ledwo
napisałem tamto, a teraz znowu. Ja nie wyrabiam w tej szkole.
- Przestań
jęczeć Ron. Zadał je wszystkim nie tylko Tobie. – Powiedziała Hermiona.
- Właśnie.
Chociaż, za wczoraj, mógł je zadać tylko Tobie. – Zaśmiał się Harry.
- Dzięki
stary. Dobra koniec użalania. To co robimy. Wydaje mi się, że jest trochę
chłodniej niż ostatnio.
- No. Ja zamarzam. Porzucamy się innym razem. – Powiedziała Ginny
wtulając się w Harrego.
- Nie jest
zbyt przyjemnie. - Powiedziała Hermiona. - Może powinniśmy.. – Urwała. Słychać
było tylko krzyk i mocne grzmotnięcie o ziemie. Hermiona idąc nie patrzyła pod
nogi i nie zauważyła, że chodzi po lodowisku. Poślizgnęła się i upadła. Leżała
przez chwilę na brzuchu nie bardzo wiedząc, co się stało.
- O
Merlinie. Wszystko w porządku? – Zmartwili się przyjaciele i ostrożnie pomogli
jej wstać.
- W
porządku. Trochę boli mnie kolano. Dobrze, że nie wybiłam sobie zębów. –
Powiedziała, próbując się uśmiechnąć.
- Chodź do
środka. Pomogę Ci.
- Nie. Nic mi nie jest. Dam
sobie radę. – Powiedziała, puszczając Ginny, która mocno ją trzymała. Po
postawieniu jednego kroku zachwiała się i znów leżała na ziemi. Tym razem
trafiła w śnieg.
- Granger.
Nie radzisz sobie z grawitacją? – Spytał sarkastycznie Snape, który oczywiście musiał sie tam pojawić dokładnie w tym momencie. – Co ty wyprawiasz? Wstawaj.
- Jesteś
pewna, że wszystko ok? – Spytał Ron prowadząc ją do środka zamku. Dziewczyna
usiadła na ławce, całkowicie ignorując nauczyciela, który cały czas stał przy wyjściu.
- Niekoniecznie.
Teraz bardzo boli mnie kolano. – Powiedziała próbując rozmasować obolałe
miejsce. Snape wywrócił oczami.
- Pokaż.
Obejrzę. – Powiedział, swoim zwykłym, suchym głosem podchodząc do
Hermiony. Rod podskoczył ze strachu. Nie
zauważył, że cały czas stał za nim. Nauczyciel delikatnie po dotykał mocno napuchnięte
kolano w kilku miejscach, na co dziewczyna odpowiadała syknięciami z bólu. –
Idź do Skrzydła Szpitalnego. Niech Poppy to obejrzy.
- Nie. To
nic poważnego. – Odpowiedziała Hermiona szybko wstając. Poczuła się naprawdę
dziwnie, gdy Snape próbował jej pomóc przy przyjaciołach. Jakby chciał się
litować nad małą, bezradną mugolką. –
Dam radę. – Mówiąc to ruszyła z miejsca, jednak znowu się zachwiała. Kolejny
raz upadłaby na podłogę, jednak ktoś w locie mocno ja złapał.
- Idziesz do
skrzydła szpitalnego. Teraz. – Powiedział Snape tuż przy jej uchu pomagając jej
wstać.
- Świetny
pomysł. Odprowadzimy ją. – Powiedział Ron pochodząc powoli do Hermiony, ale gdy
Snape przeszył go wzrokiem, ten od razu się cofnął. Właśnie zadzwonił dzwon, ogłaszając rozpoczęcie lekcji. Nauczyciel westchnął.
- Wydaje mi
się, że macie zajęcia Weasley. Ja się zajmę waszą koleżanką, a wy jazda na
lekcje. – Syknął jak zwykle.
- Racja.
Chodź Harry, mamy zajęcia. Ginny ty też. Potem się zobaczymy Hermiona. –
Powiedział wystraszony Ron ciągnąc za resztę za sobą. Po ostatnim incydencie
naprawdę bał się podpaść u nauczyciela.
Ciekawe opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńTroszeczkę mi smutno, że tak szybko wszystko przeczytałam :c
Tak więc czekam na następny rozdział! :D
A i obserwuję! :D
Weny życzę i pozdrawiam! :3
Alexa
Hmmm czego by sie tu czepnąć... :-P ach tak relacje Harry'ego i Ginny jak dla mnie ciut za słodkie. Reszta świetna. Snape jak zwykle na posterunku :-D
OdpowiedzUsuń