Hermiona
patrzyła i czekała, aż znikną za zakrętem i dopiero wtedy odwróciła się w
stronę nauczyciela. Próbowała iść sama, ale nie mogła, więc chwycił ja w talii
i prowadził. Dziewczyna robiła bardzo powolne kroki, gdyż każdy kolejny
sprawiał jej ból.
- Nie mam
całego dnia. – Powiedział po minucie, lekko rozzłoszczony żółwim tempem dziewczyny
i ostrożnie wziął ja na ręce. Twarz Hermiony poczerwieniała, ale nic nie
powiedziała. Spodziewała się złośliwego komentarza, np.: „O Merlinie, ważysz tyle,
co hipogryf”, ale on również się nie odzywał. Czuła coś dziwnego będąc w jego
ramionach. Były silne, jak przystało na mężczyznę. Ale było coś jeszcze. Jakby
poczucie.. bezpieczeństwa. Zaraz, co? Przecież to ten sam Snape, który wyśmiał
ją wczoraj i kazał zostać na szlabanie. Nie wspominając o tym, że parał się
czarną magią, był śmierciożercą i sługą
Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać.
Bezpieczeństwo nie miało z nim nic wspólnego. Więc dlaczego był miły,
zainterweniował i teraz niesie ją na rękach. Prawdę mówiąc, Hermiona nie
podejrzewała, że Snape ma tyle siły. Wydawać się mogło, że pod szatą, jest
chuderlawy. A tak naprawdę, niósł dziewczynę przez korytarze Hogwartu i nie
wyglądał na ani odrobine zmęczonego. Zbliżali się do skrzydła szpitalnego, gdy
ciekawość Hermiony wzięła górę.
- Dlaczego
pan to robi profesorze? –Zapytała ostrożnie.
- Co masz na
myśli? – Odpowiedział, nie zerkając nawet na nią, patrząc prosto przed siebie.
- To, że pan
pomaga. Tam na korytarzu i.. teraz.
- Jesteś
uczennicą Granger, a ja jestem nauczycielem. To niestety mój zakichany
obowiązek. – Wycedził przez zęby.
- Ale nie
musiał mnie pan nieść. Mogłam sama tutaj przyjść.
- Tak.
Doszłabyś tu jutro. Poza tym nie chciałem, żeby ktoś mnie zobaczył.
Prowadzącego Gryffindorską kalekę.
- To nie
było miłe. – Powiedziała urażona.
- Nie miało
być.
- Ale moim
zdaniem, nie dlatego profesor to zrobił.
- Słucham.
- Nie chciał
profesor, żeby ktoś zobaczył, że ma pan jakieś uczucia i czasem przejmuje się
innymi. – Powiedziała, po chwili żałując, że nie ugryzła się w język.
Wiedziała, że trafiła w słaby punkt. Zatrzymał się gwałtownie kilka metrów od
drzwi prowadzących do skrzydła i bezceremonialnie zrzucił dziewczynę na
podłogę. Ta wylądowała twardo na płytkach. Lekko skołowana spojrzała na niego,
a w odpowiedzi otrzymała złośliwy uśmieszek, gdy szepnął w jej stronę „Ups”.
- Poppy,
chyba jesteś potrzebna. – Krzyknął w stronę gabinetu pielęgniarki. Ta szybko
wybiegła i zaniemówiła, widząc Hermionę siedzącą na podłodze i stojącego za nią
Snape z ironicznym uśmiechem na twarzy.
- Co się
stało? – Spytała podnosząc dziewczynę.
- Nie mam
pojęcia. – Powiedział teatralnie Snape, zakładając ręce. – Chyba ma coś z nogą.
– Dziewczyna posłała mu mordercze spojrzenie. On uśmiechnął się wrednie.
- Choć
kochaniutka, zaraz coś z tym zrobimy. – Powiedziała troskliwie pielęgniarka, pomagając dziewczynie usiąść na jednym z łóżek. – Poczekaj Severusie. –
Zawołała za nim widząc, że próbuje się ulotnić. - Co z eliksirami, o które Cię
prosiłam?
- Wiesz
pracuję nad nimi. Chętnie bym pogadał, ale chyba masz coś ważniejszego na
głowie.
- Ale.. –
Mistrz Eliksirów machnął szatą i zniknął za zakrętem.
***
Hermiona
spędziła w skrzydle szpitalnym zaledwie kilka godzin. Na szczęście noga nie
była złamana tylko dość mocno stłuczona. Pani Pomfrey podała jej kilka
eliksirów na uśmierzenie bólu. Przed wyjściem zapytała ją, czy ta
mogłaby przynieść jej następnego dnia eliksiry od Snape’a. Dziewczyna była niepewna, ale zgodziła
się i chwilę przed kolacją , jedynie lekko, utykając udała się do Wielkiej
Sali.
- O! Idzie
Krzywołapa Plątonoga! – Usłyszała, zaraz po przejściu przez próg. Odwróciła się
i ujrzała grupę tych samych, niedojrzałych Ślizgonów, co zawsze. – Ja nie mogę.
Ty powinnaś chodzić poowijana w folie bąbelkową. Gdzie się nie ruszysz tam siejesz
spustoszenie. W sumie, to boję się do Ciebie podchodzić.
- To może
powinieneś się trzymać jak najdalej Malfoy? – Usłyszała za plecami głos
Seamus’a. – Jeżeli coś Ci nie pasuje to spadaj do swoich. Znasz drogę?
- Nie bądź
taki cwany Finnigan. Co ja tak nagle zacząłeś bronić? Chociaż w sumie, Ty też
potrafisz wszystko wysadzić w powietrze Mistrzu Kociołka. Pasujecie do siebie.
Nie? – Zaśmiał się Draco i razem z resztą swojej świty skierował się w stronę
swojego stołu.
- Nie
przejmuj się nim. To pajac. – Powiedział Seamus siadając obok Hermiony przy
stole. – Słyszałem co się stało. Jak noga?
- W
porządku. I w ogóle dzięki za wsparcie. – Odpowiedziała z uśmiechem.
- Żaden
problem. Wiesz tak właściwie, to mam do Ciebie prośbę.
- Słucham.
- Wiesz
chodzi o to zadanie z eliksirów. „ Działanie i zastosowanie tojadu”. Szukałem
czegoś w książce, ale nie mogę tego poskładać razem. A muszę oddać to zadnie w
terminie. Mogłabyś mi pomóc? Proszę. – Hermiona uśmiechnęła się na widok
chłopaka próbującego zrobić minę zbitego pieska.
- Jasne, że
Ci pomogę. Sama też musze jej jeszcze napisać, więc możemy iść do biblioteki i
zrobić to razem.
- Dziękuję.
Ratujesz mi życie. - Odparł z ulgą.
Super! Tak trzymaj! Czekam na następne :)
OdpowiedzUsuńMalfoy wie co to folia bąbelkowa? Hmmm. Zaczyna się robić zabawnie. Ciekawe czy ktoś będzie zazdrosny...
OdpowiedzUsuń