piątek, 8 stycznia 2016

Na Jawie. Rozdział XXIII

- Ronald musimy poważnie porozmawiać! Nie. Ronaldzie porozmawiajmy. ... Ron musimy bardzo.. Ugh.. Nie.. - Młoda gryfonka chodziła nerwowo po swojej hogwarckiej sypialni. Nadal miała przed oczami widok martwej Molly Weasley. Nie było to coś, co można łatwo zapomnieć. Kiedy się rankiem obudziła nie mogła opanować drżenia rąk. Przeszło jej przez myśl, czy może cała sytuacja nie była tylko kolejnym pokręconym snem. Jednak szata leżąca w nieładzie obok łóżka, a nie ułożona na skrzyni, gdzie ją zawsze zostawiała, brutalnie przywróciła jej wspomnienia sprzed kilku godzin. Kiedy wstała Lavender nie było. Została sama. Usiadła na łóżku. Łzy cisnęły jej się do oczu. Zacisnęła powieki z całej siły. Nie powinna płakać. Tak naprawdę nic się przecież nie stało. Nie, stało się. Śniła jej się kobieta, która była dla niej jak druga matka. Martwa. Widziała coś dziwnego. Słyszała coś dziwnego. To się stało. Ten pieprzony sen był taki realny. Jakby dział się na jawie. Hermiona skuliła się na łóżku. Wszystko miała przed oczami. Panią Weasley. Peron. Te demoniczne twarze. Próbowała myśleć o czymś innym. O czymkolwiek.

I w jednej chwili przeniosła się myślą gdzie indziej. Duży pokój. Ciepły i bezpieczny. Jednak zorientowała się, że to TEN pokój. Mieszkanie Snape'a. Tym razem dostrzegła, że w rzeczywistości wygląda jednak trochę inaczej. Jest trochę większy, kolory są nieco cieplejsze i.. Dlaczego do cholery porównuję salon nauczyciela do tego, który mi się śnił? Pomimo tego, jak bardzo nieodpowiednie to było, chciała sobie przypomnieć. Ten jeden sen, który nie dawał jej spokoju, a jednocześnie w pewien sposób przynosił spokój.
Stała na środku salonu. Jego salonu. Podeszła do bocznych drzwi. Niewielki korytarz. I 4 pary kolejnych drzwi. Od razu podeszła do ostatnich, z lewej i uchyliła je lekko. I znów zniknęła i pojawiła się na łóżku. Teraz było inaczej. Wszystko czuła zupełnie inaczej. Prawdziwiej. Czuła chłód pościeli pod sobą i ciepło Jego oddechu. Zadrżała kiedy musnął palcami jej ramie. Chwilę później poczuła ciepły język na ramieniu i wyżej, na obojczyku. I szyi. Miała zamknięte oczy, ale czuła, że kręci jej się w głowie. To On tak działał. Było jej tak.. dobrze. Leżała na plecach, a on był nad nią. Delikatnie uchyliła powieki i spojrzała ostrożnie w dół. Nie była naga. Miała na sobie białą, koronkową bieliznę. On również miał na sobie bokserki. Czarne. Dopiero po chwili odważyła się spojrzeć mu w twarz. Nie widziała w niej tego człowieka, którego mijała każdego dnia na korytarzu. Nauczyciela. Nietoperza z lochów. Teraz wyglądał inaczej. Był spokojny. I taki ciepły. Rysy jego twarzy były delikatne, nie miał tego grymasu co zawsze. Był jej. Popatrzył na nią, szturchnął czubkiem swojego nosa jej nos i zatopił się w jej ustach. Najpierw delikatnie muskał jej wargi swoimi. Jedną ręką podpierał się na łokciu, tuż nad jej głową, podczas gdy drugą pieścił jej ciało przeszyte ciarkami. Poczuła gorący język na dolnej wardze, uchyliła lekko usta. Ten, przyjmując zaproszenie, zaczął całować ją mocniej. Namiętnie. Oddała pocałunek. Ruszała ustami w rytm jego. Ich języki splatały się w gorącym tańcu. Jedną ręką muskała jego tors, a drugą gładziła kark, przyciągając go bliżej. Przykrył ją swoim ciałem. Pieścił jej piersi przez materiał biustonosza. Tak delikatnie.

Wtedy się ocknęła. Miała przyspieszony oddech i było jej dziwnie gorąco. Otworzyła oczy i zorientowała się, że jest w swojej sypialni. Nie zarejestrowała momentu kiedy.. odpłynęła. Ani kiedy jej dłoń znalazła się na piersi. Rozejrzała się zmieszana, czy przypadkiem któraś z dziewczyn nie przyszła w międzyczasie. Na szczęście nie. Mogłaby się za to najeść wstydu. Co tu w ogóle miało miejsce? To nie był sen. Nadal miała ciarki na całym ciele. Nadal czuła na sobie jego dotyk. Jednak nie było to realne. Nie mogło być.
Kiedy zrozumiała, że przed chwilą pieściła się, myśląc o intymnej sytuacji z nauczycielem, zrobiło jej się jeszcze bardziej gorąco. Czuła zawstydzenie, wiedziała, że to bardzo nie właściwe, ale fala podniecenia zagłuszyła głos rozsądku. Tak. Fantazjowała o Snape'ie. Nie wiedziała czemu własnie o nim i właśnie teraz, ale nie było to coś z czego powinna być dumna. Nie, powinna wziąć się w garść. Zapomnieć o nim. O.. tym.. Postanowiła wziąć zimny prysznic i zająć czymś myśli. Udała się do łazienki i weszła pod strumień zimnej wody. Pierwsze co jej przyszło do głowy, to rozmowa z Ronem. Tak, bardzo chciała z nim porozmawiać, wszystko wytłumaczyć, jednak nie wiedziała co ma mu w ogóle powiedzieć. Tak, skup się na tym, myśl o Ronie. Może źle zrobiła odtrącając go? Zawsze był dla niej tylko przyjacielem, traktowała go jak brata. Nigdy dotąd nie zauważyła, żeby coś było między nimi. Po sześciu latach znajomości nagle odważył się zrobić pierwszy krok? Chociaż.. Przecież to ona go zaprosiła na koncert.
- No to klops. - Powiedziała na głos. W odpowiedzi jej brzuch zaburczał. Z tego wszystkiego zapomniała o śniadaniu. Wyszła spod prysznica, ubrała się i wyszła do Wielkiej Sali. Ciężko było jej to przyznać, ale ten sen, myśl, czy cokolwiek to było, przyniosło jej ukojenie.

Postanowiła, że szybko zje i porozmawia z Harrym, a potem zajrzy do Ginny. I porozmawia z Ronem. A może najpierw Ginny, a potem Harry?  Na odpowiedź nie musiała długo czekać. Tuż przy wejściu do sali Harry rozmawiał z Cho. Gryfonka modliła się w duchu, żeby Ginny nie pojawiła się gdzieś obok. Mogłoby się zrobić nie ciekawie. Postanowiła od razu działać.
- Cześć wam. - Podeszła do nich z szerokim uśmiechem.
- Cześć Hermiono. - Cho również się uśmiechnęła. Swego czasu wydawała się nie przepadać za Hermioną. Prawdopodobnie z zazdrości o jej przyjaźń z Harrym. Ale odkąd Wybraniec zszedł się z Ginny, Krukonka stała się dla niej całkiem miłą osobą. Za to przeniosła złość na Ginny.
- Cho, nie obrazisz się? Muszę na chwilę pożyczyć Harrego.
-E.. Jasne. Tylko rozmawialiśmy. Do zobaczenia. - Powiedziała uśmiechając się do Harrego i weszła do sali.
- O co chodzi? - Hermiona pociągnęła go za łokieć w trochę bardziej pustą część korytarza. Nie chciała, żeby ktoś podsłuchiwał albo się mieszał.
- O Ginny. - Powiedziała ściszonym głosem.
- Też chciałem z tobą o niej porozmawiać. Nie wiesz co jej jest? Prawie nie wychodzi ze swojego dormitorium. I nie chce ze mną rozmawiać.
- Ostatnio źle się czuje. Musisz spróbować do niej.. ee.. dotrzeć.
- Myślisz, że nie próbowałem? Kiedy tylko podchodzę od razu mnie spławia, mówi że nie ma teraz czasu i jest bardzo zajęta. W sumie, trochę jak ty w zeszłym roku. Słuchaj, ominęła ostatni trening Quidditcha. Prawdopodobnie dzisiaj też nie przyjdzie i-
- Co to znaczy "jak ja w zeszłym roku"?
- Już nie pamiętasz? Przez jakieś dwa miesiące się prawie do nikogo nie odzywałaś, poza zajęciami nie można było cię złapać. Ciągle się gdzieś znikałaś i nie chciałaś nam powiedzieć o co chodzi.
- Co? Ja nic takiego-
- Zresztą nie ważne. Teraz chodzi o Ginny. Powiesz mi o co jej chodzi? Proszę. Na pewno coś ci mówiła.
- Chodzi o Cho. - Powiedziała poważnym tonem, patrząc Harremu w oczy. Z początku postanowiła, że nie powie mu o zazdrości Ginny. Nie powinna się mieszać w ich związek, sami dadzą sobie radę. Ale później uznała, że nie byłoby to fair w stosunku do Harrego. Ginny miała ciężki charakter, zupełnie jak pani Weasley. Na pewno nie powiedziałaby Harremu, że nie podoba jej się jego przyjaźń z Cho. Nigdy nie lubiła okazywać swoich słabości. Nikt tego nie lubi, ale Ginny była w tej dziedzinie wybitna. Prędzej dałaby się zabić, niż przyznała, że nie da rady czegoś zrobić albo że sobie z czymś nie radzi. Jak wtedy, gdy na lekcji eliksirów wybuchł jej kociołek, bo zamiast dodać oleju rycynowego, którego nie mogła odkręcić, wlała coś innego, co akurat miała pod ręką. Zamiast poprosić kogokolwiek, aby pomógł jej z odkręceniem butelki, wolała zaryzykować, przez co straciła 20 punktów dla Gryffindoru i przypaliła włosy Colinowi Creevey, który niekorzystnie stanął obok niej. Tak, przyznanie się do zazdrości nie wchodziło w grę. Poza tym Harry był jej przyjacielem. Nie chciała i nie potrafiła go okłamywać.
- O Ginny. - Chłopak westchnął cicho. - To nie- Ja nie chciałem żeby- To nie tak. My.. My się tylko przyjaźnimy. Naprawdę.
- Ja ci wierzę Harry. Ale to Ginny musisz to wyjaśnić. I.. Nie złość się na nią. Ona po prostu.. Boi się. - Powiedziała to tak cicho, że nie była pewna czy przyjaciel ją usłyszał.
- Wiem, wiem. Ja.. Dureń ze mnie. Powinienem wcześniej o tym pomyśleć. Porozmawiam z nią. Obiecuję. Ale teraz muszę iść na trening. Okej? - Spojrzał na nią spod czarnej czupryny. Harry również się zmienił od czasu pierwszego roku w Hogwarcie. Był teraz wyższy nawet od Rona, chociaż nadal był chudy i kościsty. Wyglądał teraz o wiele dojrzalej i, co zawsze go cieszyło, bardzo przypominał ojca. Oczywiście Hermiona nigdy nie widziała Jamesa na żywo, ale miała okazję zobaczyć go na kilku zdjęciach, które miał Harry lub znajdowały się w kwaterze Zakonu w Grimmauld Place. Z twarzy był prawie identyczny, tylko nos miał taki trochę inny i zielone oczy, oczywiście po Lily. Hermiona kiwnęła głową i chłopak z lekkim uśmiechem pobiegł w stronę boiska. Chwilę patrzyła za nim, w głowie mając poprzednia myśl o Jamesie i Lily.
 Nie raz zastanawiała się jacy byli rodzice Harrego. Wszyscy w Zakonie ich szanowali i zawsze mówili o nich dobrze, co było zrozumiałe, ale nie wszystko jest takie jak się wydaje. Wiedziała, że ojciec Harrego wraz z Huncwotami gnębili Snape'a. Harry, pomimo zakazu, opowiedział jej i Ronowi o tym co zobaczył w myślodsiewni nauczyciela w zeszłym roku. Był wtedy całkowicie załamany tym, że ojciec nie był takim człowiekiem za jakiego go miał, za jakiego chciał go mieć. Więc może oni wcale nie byli tak idealni?
Gryfonka stała by tak jeszcze dłużej, ale poczuła burczenie w brzuchu. No tak, śniadanie. Weszła do Wielkiej Sali i usiadła przy stole swojego domu. Nie było tam wielu osób. W weekendy o tej porze zawsze wiało pustkami. Młodsi uczniowie zjawili się z samego rana, aby mieć cały dzień na zabawy na dworze. Starsi zaś odsypiali piątkowe zabawy.
Hermiona przełknęła dwa tosty z dżemem. Przez tę sprawę z Harrym i Ginny i to rozmyślanie o Jamesie i Lily wróciła do niej myśl o tym, że brakuje jej kogoś bliskiego. Oczywiście była otoczona przyjaciółmi, czego nigdy nie żałowała, ale teraz, kiedy każdy dorastał i miał własne sprawy i problemy, zaczęła czuć się dziwnie samotnie. Może było to spowodowane jednym z tych dziwnie prawdziwych, namiętnych snów lub dopiero teraz zaczęło to do niej docierać. Każdy był z kimś. Harry i Ginny, Parv i Seamus, oby, nawet Neville zaczął wymykać się ostatnio nocami.. Jej rodzice.. Ciekawe czy mama wie już o rocznicowej wycieczce? Skończyła jeść i wciąż głęboko zamyślona skierowała się w stronę wieży Gryffindoru.
- Hej, Hermiona! - Usłyszała znajomy głos. Odwróciła się i zobaczyła rudą czuprynę Rona Weasleya. No tak. Skoro już o parach mowa..- Słuchaj, chcę z tobą pogadać. Chodzi o wczoraj. - Miał bardzo poważną minę. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że może dowiedział się o wywołanym przez nią alarmie zeszłej nocy.
- Fajnie. Ja też chciałam z tobą o tym porozmawiać.
- Mogę pierwszy? - Kiwnęła głową. Chłopak podszedł bliżej niej. - Ja.. nie będę owijał w bawełnę. Po-podobasz mi się Hermiono. - Chłopak zaczerwienił się po uszy.
- Yp. - Hermiona wydała z siebie nieartykułowany dźwięk i zakryła dłonią usta. No świetnie - czkawka. Uśmiechnęła się przepraszającą, dając mu znak żeby kontynuował. Bo w tym momencie nie miała pojęcia co ma powiedzieć. Spodziewała się, że tak to może wyglądać następnego dnia, ale i tak ją zamurowało.
- Bardzo cieszyłem się na wspólne wyjście, bo od dawna mi się podobałaś. Od dawna jesteś dla mnie tą jedyną. I.. i wiem, że ja też ci się podobam. Czułem to. Wtedy, na koncercie.
- Yp. - Czkawka nie chciała ustąpić. Jednak Hermiona musiała się odezwać. Ta rozmowa szła w całkowicie złym kierunku. - Posłuchaj Ron, ja nie- Yp. To nie jest dobry momen- Yp.
- Słuchaj Hermiono, ja wiem, że możesz czuć się nie pewnie. To wszystko tak szybko poszło. Ale przynajmniej daj mi szansę, co?
- Ron, ja nie-
- Muszę lecieć. Trening. Ale pogadamy później co? - Pogładził ją po ramieniu i szybkim krokiem odszedł w stronę boiska. Hermionę ponownie zamurowało i stała tak przez chwilę. Chciała go zawołać i wszystko wyjaśnić ale już go nie było. Zresztą sama nie wiedziała co chce mu powiedzieć. 'Myślę, że moglibyśmy być razem, ale nie jestem pewna i w sumie nie wiem kiedy będę. Wiesz, mam takie dziwne sny o jednym z nauczycieli'. Nie było to zbyt przekonywujące.

Bardzo chciała porozmawiać z Ginny. Młodsza gryfonka mogła się zdenerwować, tym, że przyjaciółka rozmawiała z Harrym o jej zazdrości względem Cho. O, na pewno się zdenerwuje. Po rozmowie z Ronem Miona udała się do jej pokoju. Jednak jej tam nie zastała. Pomyślała, że może Ginny zebrała się w sobie i jednak poszła na trening. Tak byłoby najlepiej. Więc mając czas wolny,  postanowiła spędzić go tak, jak najbardziej lubiła - w bibliotece.