środa, 12 lipca 2017

Na Jawie. Rozdział XXIV.

- Albusie nie bądź głupcem, nie możesz wyruszyć sam. Wiesz, że to zbyt niebezpieczne.
- Wiem co robię Severusie. Ty masz inne ważne zajęcia. Reszta zakonu również - Dyrektor Hogwartu rozmawiał właśnie z nauczycielem eliksirów w swoim gabinecie. Otworzył komodę, przy której stał, wyciągnął z niej mapę i rozłożył na stoliku przed drugim mężczyzną. - Aportuję się tutaj, na skraju lasu. Dom powinien znajdować się nie dalej, niż pół mili od tego miejsca. Śmierciożercy nie zapuszczają się w te okolice. Bo i po co? Nie wiedzą o Jej istnieniu.
- Ty też nie wiesz na pewno. A jeśli jej tam nie ma. Tylko niepotrzebnie ściągniesz na siebie niebezpieczeństwo. Pozwól sobie pomóc. - Snape warknął nieprzyjemnie na drugiego mężczyznę. - Pójdę z tobą.
- Nie, Severusie. Poradzę sobie. Ty musisz zostać w szkole. Poza widokiem. - Albus popatrzył na Snape'a wymownie. Wiadomo było, że Czarny Pan powrócił trzy lata temu. A razem z nim powrócili Śmierciożercy. Wszyscy wiedzieli, że Lucjusz Malfoy ponownie wstąpił w ich szeregi. Jednak Severus Snape nie wrócił do nich. Ani Voldemort ani żaden z jego podwładnych nie próbował nawiązać z nim kontaktu. Nie wróżyło to nic dobrego. Voldemort wierzył, że Snape był oddanym mu Smierciożercą szpiegującym Zakon Feniksa, ale gdyby dowiedział się, że jest na odwrót, oznaczało to jedynie jego śmierć. A może już wiedział? Dlatego przez całe trzy lata go nie wzywał. By zgotować mu najgorsze cierpienie o jakim ktokolwiek mógłby pomyśleć. - Musisz przygotowywać eliksiry. Mamy coraz więcej rannych. Swoją drogą jak radzi sobie panna Granger? Przyznam, że zdziwiłem się, gdy zaproponowałeś, że mogłaby pomagać ci. Ona nie czuje się najlepiej ostatnimi czasy. Mam nadzieję, że to nie mas w tym twojego udziału.
- Oczywiście, że to z mojego powodu. Przecież jestem całym złem tego świata, zapomniałeś? - Snape próbował powiedzieć to żartem, ale z jego ust zabrzmiało to bardzo smutno. - Granger wykonuje prace w miarę.. nie tragicznie. Chociaż wolałbym, żeby mnie poinformowano wcześniej, że nie- w tym momencie urwał i złapał się za przedramię.
- Ah tak. Wybacz. - Dumbledore stał plecami do nauczyciela chowając mapę z powrotem do komody i wyciągając opakowanie owocowych dropsów. - Chciałem ci.. Severusie? - Spojrzał na nauczyciela, przez którego twarz przeszedł grymas. Podciągnął rękaw szaty odsłaniając mroczny znak. Stał się bardzo wyraźny, zaczął jakby pulsować, a i cale jego przedramię zrobiło się sinoczerwone. Snape popatrzył na dyrektora ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy.
- Wzywa mnie.


***


Hermiona kolejny wieczór spędzała w bibliotece. Przeglądała książkę o eliksirach, którą pożyczyła tydzień wcześniej. Nie przydała jej się do zadania o Veritaserum, ale mogła dowiedzieć się czegoś ciekawego. W książce znajdowały się krótkie opisy mniej lub bardziej znanych eliksirów oraz ich zastosowanie w czasach współczesnych. Większość z nich znała z lekcji, bądź pamiętała z książki, która  kiedyś czytała. Był tam również wspomniany Eliksir Życia, lecz bez użycia Kamienia Filozoficznego. Autor pisał o potężnej czarownicy, której udało się wskrzesić człowieka, dzięki swojemu eliksirowi, jednak nie wyjawił o niej żadnych informacji.

Zbliżała się godzina ósma. Hermiona odłożyła księgę o eliksirach i mimowolnie spojrzała na wielki dział wróżbiarski. Poprzednie książki, które stąd wzięła nie pomogły jej ani trochę. Ale potrzebowała wiedzy. Czuła niepokój myśląc o wydarzeniach z ubiegłej nocy. I z tego ranka. Nie wiedziała co tak naprawdę dzieje się w jej głowie. I nie mogła tego znieść. 
Przejrzała tytuły ksiąg. Wszystkie nudne. Wszystkie nic nie wnoszące do jej życia. Już miała odejść, kiedy coś dostrzegła między dwoma tomami 'Magii bez magii'. Była to mała, cienka książka, tytuł na brzegu był zamazany, więc sięgnęła po nią. Na okładce widniał złoty napis ' Zrozumieć sen - Błądzenie na jawie'. Tytuł zainteresował Hermionę, może końcu czegoś się dowie. Czegokolwiek. Schowała ją do torby i udała się do dormitorium.

Po powrocie, Hermiona zastała Parvati Patil przeglądającą jakiś modowy magazyn. Lavender w tym czasie brała prysznic.
- Parvati? - Hermiona podeszła do łóżka dziewczyny, tak na prawdę nie wiedząc co chce powiedzieć. Nie myślała o tym wcześniej. Patil podniosła na nią wzrok i uśmiechnęła się lekko, ale nic nie powiedziała. - Ja.. Ja chciałam cie przeprosić. Ten koncert.. To całe wyjście.. To nie był dobry pomysł. Chciałam, żebyś ty i Seamus..
- Nie gniewam się. - dziewczyna odezwała się cicho nie podnosząc głowy z nad magazynu. - Wiem, że chciałaś dobrze, ale to.. jest skomplikowane. - Zamknęła gazetę i usiadła na łóżku. - Ja i Seamus to.. Ja i Lavender.. - Z jej twarzy wyczytać można było skołowanie. Bardzo chciała coś powiedzieć, ale jednocześnie się z tym kryła. - Wiem, że mogę ci ufać Hermiono. Chciałabym, żebyś wiedziała, ale.. Lavender zaraz wróci. Nie chce przy niej.. - Widać było, że naprawdę ją coś gryzie. Widać zapomniała już o 'problemie' z biletami i koncercie. To było coś innego. Coś poważniejszego.
- Może wyjdziemy jutro razem? Tylko ty i ja. Tym razem tak naprawdę. - Hermiona uśmiechnęła się niepewnie. - Pójdziemy do Hogsmeade, napijemy się gorącej czekolady i.. porozmawiamy? - Parvati patrzyła na Hermionę, nie wiedząc co postanowić, jednak ostateczne się zgodziła. Powiedziała, że 'postara się', aby Lavender nie poszła z nimi, po czym wróciła do wcześniejszej lektury.

Po wyjściu Lavender z łazienki, Hermiona wzięła gorący prysznic, ubrała się w piżamę i owinięta peleryną zeszła do pokoju wspólnego Gryfonów. Chciała spokojnie poczytać książkę, a oczywiście nie mogła w swoim dormitorium przy chichoczących współlokatorkach. Na szczęście pokój wspólny był prawie pusty, jedynie Dean i Neville zacięcie o czymś dyskutowali. Dziewczyna rozłożyła się na kanapie w pobliżu kominka, za pomocą różdżki wyczarowała nad książką małe źródło światła i zabrała się do lektury.

Z początku książka nie była zbyt odkrywcza. Opisana była siła ludzkiego umysłu i podświadomości, jak konkretne wydarzenia mogą oddziaływać na zdarzenia w snach. Jednak kolejne rozdziały coraz bardziej intrygowały i wciągały Hermionę. Było tam dość szczegółowo opisane jak panować nad snami, jak odróżniać zwykłe od tych wróżbiarskich i jak wyciągnąć z nich najwięcej informacji. Żadnego z tych zagadnień nie spotkała do tej pory w książkach, które przeglądała. Więc ta, o ile wszystko w niej zamieszczone było prawdą, a nie kolejnym wróżbiarskim mydleniem oczu, była kopalną wiedzy. W książce często pojawiało się określenie 'prawdziwe oko'. Hermionie wydawało się to równie niedorzeczne jak wewnętrzne oko, o którym tyle nasłuchała się na lekcjach Trelawney na trzecim roku.

Prawdziwe oko to dar potężny i niezwykle rzadki. Czarodzieje z darem wewnętrznego oka potrafili zajrzeć w przyszłość, ale prawdziwe oko pozwalało ujrzeć przeszłość, a także zniekształcić przyszłość. W przeciwieństwie do wewnętrznego oka, które ukazuje zdarzenia pewne, prawdziwe oko, często w postaci snów, daje wskazówki jak wydarzenia mogą się potoczyć, w zależności od tego jak będziemy działać. Daje kontrolę nad snami i pozwala powiązać to co się dzieje na jawie z wizjami.
Jednemu czarownikowi z tym właśnie darem udało się uniknąć śmierci. Aż 12 razy. Mając wizję swojego końca, potrafił zmienić bieg wydarzeń i oszukać swoje przeznaczenie.  Lucian Bastet, czarodziej czystej krwi, urodzony w maju 1830r., stracił jednak kontrolę nad swoimi umiejętnościami. Stał się niezrównoważony i w dniu jego 117 urodzin słuch po nim zaginął. Od tamtego nie spotkano się z kolejnym magiem, posiadającym ten potężny dar.

Czy to jest właśnie to, co dręczyło Hermionę przez ostatni czas? Jej prawdziwe oko? Brzmiało to jak totalna głupota.. Ale może jednak? Czy to co widziała w snach było prawdą? Wskazówką? W śnie widziała panią Weasley i węża, ten fragment mógł się zgadzać, jeśli bardzo chciałby się szukać w nim wytłumaczenia. Zaklęcie w Norze i żmija. Ale widziała też pociąg, uczniów i nauczycieli, wszyscy z tymi okropnymi twarzami. Potem zniknęli we mgle. Czy to też miało jakiś ukryty przekaz? Miało jej pomóc? I te sny ze Snapem? One też były.. prorocze? Oby nie. Dziewczyna skrzywiła się na samą myśl. Przez cały przyszły tydzień miała mu pomagać z eliksirami. Ale cały czas miała przed oczami jeden obraz. TEN obraz. Było to niepoprawne i postanowiła więcej o tym nie myśleć. Na pewno nie celowo. Wróciła myślami do rozmowy z Harrym. Miała nadzieje, że Wybraniec w końcu pogodzi się z Ginny. Chociaż mogło być ciężko. Ginny była bardzo zazdrosna, a Harry raczej nie chciał kończyć przyjaźni z Cho.

Po chwili przypomniała sobie coś jeszcze. Harry mówił coś o wydarzeniach w zeszłym roku. Kiedy to podobno Hermiona odcięła się od wszystkich na dwa miesiące. Jednak niczego takiego nie pamiętała. Przyjechała z wszystkimi do Hogwartu, chodziła na zajęcia. Chociaż.. Pamiętała rozpoczęcie roku, Umbridge i całe zamieszanie z nią związane, pamiętała stworzenie Gwardii Dumbledora, ale co było pomiędzy?  Próbowała skupić się, przypomnieć sobie cokolwiek, ale miała pustkę w głowie. Pamiętała jedynie, że przepraszała chłopaków, że jej nie było, całą resztę, wszystko później doskonale pamiętała. Ale za co przepraszała? Co się wtedy działo? Może Harry miał rację i przez te dwa miesiące znikała. Ale co gorsze sama nie wiedziała dlaczego.

To zbyt dużo wrażeń na dziś, pomyślała. Wstała z kanapy i wróciła do swojego dormitorium. Zegar na ścianie wskazywał godzinę drugą w nocy. Hermiona schowała księgę do torby i położyła się do łóżka. Była bardzo zmęczona, oczy jej się zamykały, ale bała się zasnąć. Nie chciała zobaczyć czegoś w śnie. Starała się myśleć o przyjemnych rzeczach. O przyjaciołach, rodzicach, gorącym pocałunku Snape'a na jej szyi. Mimo, że pozornie tego nie chciała, znów uciekła myślami do jego sypialni. Do niego.

Spokojnie zasnęła.