środa, 12 sierpnia 2015

Na Jawie. Rozdział XVIII.

Hermiona ruszyła w stronę biblioteki - jej ukochanego miejsca na świecie. Lekcja Obrony przed Czarną Magią zaczynała się dopiero za kwadrans, a Lupin (który został przywrócony na to stanowisko na początku tego roku, dzięki wstawiennictwu Dumbledora) zawsze chwilę się spóźniał. Gryfonka zawsze miała to do siebie, że gdy tylko wchodziła do biblioteki ciężko było ją stamtąd wyciągnąć. Gdy tylko skończyła jedną książkę, od razu pojawiały się dziesiątki innych warte uwagi. Jednak tym razem miało to wyglądać inaczej. Weszła do biblioteki, skinęła pani Pince i od razu udała się w kierunku działu najbardziej oddalonego od wejścia. Działu, który od trzeciej klasy uważała za najbardziej bezwartościowy. Podeszła do ogromnego regału na którym wisiała mała tabliczka z napisem 'WRÓŻBIARSTWO'. Rozejrzała się uważnie czy nikt jej nie widzi i zaczęła wyciągać książki z torby. Wzięła kilka tydzień temu, aby dowiedzieć się czegoś o snach i ich tłumaczeniu (jedyny moment, w którym żałowała odejścia z lekcji Wróżbiarstwa). Jednak po wczorajszej sytuacji nie chciała wiedzieć niczego. Tłumaczyła sobie, że jej mózg płata dziwne figle i jest to wywołane stresem na lekcji Eliksirów i.. hormonami?. Tak naprawdę sama w to nie wierzyła, ale to było lepsze niż rozmyślanie dlaczego widziała we śnie mieszkanie swojego nauczyciela, z samym zainteresowanym i nią w bardzo.. niepoprawnej sytuacji. Ułożyła przed sobą na małym stoliku 'Demaskowanie Przyszłości. Tom IV', 'Starożytna Magia - Jak Widzieć Przyszłość?', 'Co Mówi Moje Wewnętrzne Oko?' i 'Wróżenie Ze Snów. Tom II'. Wyciągała właśnie różdżkę, aby odesłać książki na swoje miejsce, gdy usłyszała skrzekliwy głos bibliotekarki:
- Na samym końcu. Pomóc ci coś znaleźć?
- Nie, Irmo. Potrafię czytać. - Od razu rozpoznała ten wiecznie chłodny i przesiąknięty jadem głos. Snape szedł prawdopodobnie w jej stronę. Wystraszona machnęła różdżką narzucając na siebie zaklęcie kameleona i cofnęła się na sam skraj regału. Chwilę później, w miejscu gdzie przed chwilą stała, pojawiła się postać, której nie można było z nikim pomylić. Zrobiło jej się słabo. Snape stał kilka metrów od niej. Zdziwiło ją jego zachowanie. Swoim przenikliwym spojrzeniem przeglądał właśnie uważnie książki. Książki o wróżbiarstwie. Stał tak przez jakieś dwie minuty i wyraźnie niczego nie znalazł. Jednak potem jego wzrok padł na stosik książek przyniesionych przez Hermionę. Rozejrzał się, szukając osoby, które je przyniosła i zaczął je przeglądać. Po chwili odszedł zabierając wszystkie ze sobą. Dopiero gdy usłyszała z daleka '10 punktów od Hufflepuffu' zdjęła z siebie zaklęcie i wyszła z ukrycia. Zastanowiło ją, po co Mistrzowi Eliksirów te książki? Wychodząc wzięła jeszcze książkę o współczesnych zastosowaniach eliksirów i udała się w kierunku klasy Lupina.

***

- Widzieliście ostatnio Malfoya? 
- W sumie to nie. - Trójka przyjaciół czekała pod klasą Transmutacjii na ostatnie tego dnia zajęcia. Dziś wszyscy zachowywali się dziwnie. Najpierw Snape w bibliotece, później Remus, którego chcieli zapytać o działania Zakonu, spławił ich twierdząc, że ma bardzo ważną sprawę do załatwienia. I jeszcze Harry, który stawał się bardzo nerwowy na każde wspomnienie o Ginny. Chyba Ron miał rację, coś między tą dwójką było nie tak.
- Ostatni raz widziałam go chyba w zeszłym tygodniu. Nie żeby mi to przeszkadzało. Ale nie jest to podejrzane?
- Może. Raczej się nie dowiemy. Z resztą po co zawracać sobie głowę Malfoyem? To przecież Malfoy. - I tym 'pozytywnym' akcentem zakończyli rozmowę, gdyż zjawiła się profesor McGonagall. Z nią też próbowali porozmawiać po lekcji. Na szczęście nie spławiła ich od razu. Potwierdziła, że atak na mugolską wioskę był sprawką Śmierciożerców. Jednak nie chciała powiedzieć nic więcej. Powiedziała, że Dumbledore ma powody, dla których nie chce ich wtajemniczyć w działania Zakonu. I oczywiście zapewniała ich, że nie powinni się tym przejmować. Cóż, jeśli będą się chcieli czegoś dowiedzieć to na własną rękę. Z resztą jak zwykle. Po lekcjach Harry z Ronem siedzieli w Pokoju Wspólnym, grając w szachy czarodziejów, a Hermiona próbowała znaleźć Ginny, której nie widziała od rana. Znalazła ją w dormitorium dziewczyny, całą zapłakaną.
- H-Harry po-pogodził się z Cho-o.- Tyle zdążyła wydukać ruda zanim na dobre wybuchnęła płaczem. Starsza gryfonka nie musiała pytać, czemu tak gwałtownie reaguje. Wiedziała co było między Harrym i Cho w zeszłym roku. I mimo tego, że nie rozmawiali ze sobą od czerwca, a Ginny z Harrym zostali parą końcem sierpnia, była chorobliwie zazdrosna. Hermiona próbowała jej tłumaczyć, że powinna zaufać Harremu, jednak to nie skutkowało. Ginny wypłakując sobie oczy zasnęła na kolanach starszej przyjaciółki. Ta ułożyła ją na łóżku i przykryła. Wychodząc z Pokoju Wspólnego zerknęła na chłopców. Nadal grali w szachy, śmiejąc się i dogadując sobie nawzajem. Będzie musiała porozmawiać z Harrym na osobności. Jednak teraz nie miała czasu. Nadszedł moment, którego obawiała się od wczoraj. Zastanawiała się, czy może nie próbować się wymigać. Nie! Jest prawdziwą gryfonką. Nie stchórzy! Nie boi się przerośniętego nietoperza! Z tą myślą udała się do lochów.