sobota, 1 sierpnia 2015

Na Jawie. Rozdział XVII.

- Mówię ci. Coś jest między nimi nie tak. - powiedział Ronald Weasley z zaniepokojeniem na twarzy, przełykając owsiankę.
- Przestań. Wydaje ci się. Jeśli coś byłoby nie tak, to przecież wiedzielibyśmy o tym.
- Nie odzywają się do siebie od kilku dni. Całkowicie się unikają.
- Może się posprzeczali. Ale przecież już nieraz się kłócili. To normalne w związkach, Ron.
- Ale zawsze od razu się godzili. Nie wiem jak mogłaś tego nie zauważyć. Już kiedy byliśmy u ciebie po twoim wypadku widać było, że są pokłóceni. - Ron popatrzył na Hermionę z wyrzutem, ale też wyglądał na przygnębionego. Martwił się o siostrę i przyjaciela. Dziewczyna oczywiście też, ale w tym momencie było jej niesamowicie głupio. Ostatnich parę dni było dla niej.. ciężkie, ale powinna widzieć, że coś jest nie tak między Harrym i Ginny. Ron miał racje, nigdy nie gniewali się na siebie dłużej niż dwa dni. Wprawdzie na wczorajszej kolacji Ginny zachowywała się całkiem normalnie. Ale przecież nie był tam Harrego. Dumbledore chciał z nim porozmawiać gdy tylko wrócił do zamku, ale nie mógł go znaleźć. Więc wezwał go zaraz po lekcjach. Chciała z nim porozmawiać, ale widocznie wrócił dość późno, a Hermiona miała raczej.. kiepski dzień. W tym właśnie momencie chłopak wszedł do Wielkiej Sali i usiadł obok przyjaciół. Wyglądał na nieco zestresowanego.
- Co jest? Późno wczoraj wróciłeś.
- Słuchajcie muszę z wami pogadać.To bardzo ważna sprawa.
- Harry, co się stało? - Spytała dziewczyna. Wybraniec wyglądał na spiętego. Po chwili do Wielkiej Sali zaczęły wlatywać sowy z pocztą.
- Ej słuchajcie tego. - Przerwał Ron wziąwszy do ręki 'Proroka codziennego' - 'Mugolska wioska doszczętnie zniszczona. Ministerstwo bada okoliczności wypadku.'
- Wypadku? Czy to jest jakiś żart? - Hermiona mocno się zdenerwowała. Czarny Pan wrócił. Wszyscy o tym wiedzieli. Chwilę po bitwie w Departamencie Tajemnic obwieszczenie trafiło do gazety. Jednak niedługo po tym śmierciorzercy opanowali Ministerstwo Magii. Knot pozostał przy władzy, ale niewiadome były przyczyny tego. Na pewno był zastraszany i kontrolowany. Było naprawdę źle. A mimo to dyrektor nie brał nawet pod uwagę ich chęci działań. Nie zezwolił im na dołączenie do Zakonu. Mimo wielu próśb i starań uważał ich za zbyt młodych. To wszystko dotyczyło Harrego. On był Wybrańcem. Mimo tego, że i tak byli to wszystko wplątani, skutecznie unikał ich wszelkich prób dołączenia do Zakonu. Ale i tak wiedzieli, że ten aktywnie działa. Dumbledore często znikał na kilka dni, a nauczyciele należący do Zakonu kilka razy w tygodniu znikali wieczorami. Mogli jedynie liczyć na to, że dyrektor w końcu łaskawie pozwoli im na to.
- Posłuchajcie. - powiedział Harry, rzucając na ich trójkę zaklęcie przeciw podsłuchiwaniu. - Dumbledore wezwał mnie wczoraj do siebie. Odnalazł kolejny Horkruks.
- To dobrze. To znaczy że..
- Nie możemy dołączyć do Zakonu. Chciał mi powiedzieć, że dają sobie radę. Żebyśmy się tym nie przejmowali, bo reszta Zakonu nad wszystkim panuje. Jakby to było takie łatwe.
- Nie rozumiem dlaczego chce trzymać nas od tego daleko. Harry ma zabić Sami-Wiecie-Kogo, moja cała rodzina należy do Zakonu, a Hermiona.. wie wszystko. I tak jesteśmy tego częścią.
- I tak nic z tym nie zrobimy. Skoro Dumbledore coś postanowił, to nic nie możemy zrobić. A teraz wybaczcie. - Hermiona dopiła sok z dyni i wstała od stołu - Muszę iść do biblioteki. - Chłopcy zaśmiali się mrucząc coś w stylu 'jak zwykle' i kończyli śniadanie pochłonięci rozmową o odwołanych meczach Quidditcha przez złą pogodę.