sobota, 6 września 2014

Na Jawie. Rozdział IX.

- Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałaś! I w to, że potrafiłam się z tobą przyjaźnić. Jesteś największą egoistką na świecie! – Hermiona otworzyła zaspane oczy. Po chwili zrozumiała, że źródłem budzącego ją hałasu jest Parvati. – Chodzisz za nim wpatrzona jak w obrazek, a on cię oszukuje.
- Przestań już. Ja wiem, że on ci się podoba i dlatego tak mówisz. On by mnie nigdy nie zranił. Jest we mnie zakochany na zabój. – Powiedziała prawie spokojnym głosem Lavender, patrząc na byłą przyjaciółkę z politowaniem.
- Wiesz, słów mi do ciebie brakuje. Tylko nie przychodź do mnie jak się okaże, że twój chłopak to kłamca. – Powiedziała mocno rozzłoszczona dziewczyna, po czym wyszła z trzaskiem drzwi.
- Nie martw się o to! – Rzuciła za nią blondynka. Dopiero po chwili zorientowała się, że wszystkiemu przyglądała się Hermiona. Uśmiechnęła się niezręcznie, po czym zaczęła się szykować przy lustrze, jak gdyby nigdy nic. Hermiona jeszcze chwile siedziała na łóżku, próbując przyswoić, co się wydarzyło. Następnie po porannej toalecie ubrała się i zeszła na śniadanie. Po drodze minęła Erik’a, który rozmawiał z Pansy Parkinson. Chociaż wyglądało to bardziej, jak próby flirtu. Hermiona wiedziała, że Parvati mówiła prawdę, a Erik był oszustem. Ale wolała nie zastanawiać się, jak zareaguje na to Lavender, gdy się dowie. Jeżeli w ogóle się dowie. I uwierzy. Hermionie zrobiło się smutno ze względu na Parvati, która próbując ustrzec przyjaciółkę została tak źle potraktowana.
Przed wejściem do Wielkiej Sali zobaczyła Seamus’a idącego w tę samą stronę. Gdy chłopak ją zauważył zatrzymał się, nie wiedząc jak się zachować po wczorajszym incydencie. Dziewczyna widząc jego skołowanie uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Wiesz, że nie musisz się mnie bać, prawda? – Spytała ironicznie Hermiona, wciąż z uśmiechem na ustach.
- Wiem, ja tylko nie chciałem.. Sam nie wiem. – Odpowiedział odwracając wzrok.
- Po prostu zapomnijmy, ok? Tak będzie najlepiej. Nadal się przyjaźnimy i wszystko jest w porządku. – Powiedziała wchodząc do Sali.
- Jasne. Tylko wiesz nie chciałbym.. To znaczy wolałbym, żebyś ty.. Nie mów nikomu, ok?
- Nawet nie przyszłoby mi to do głowy.
- Dzięki. Właśnie, nie wiesz, co się stało Parvati? Chłopaki mówili, że płakała rano, a teraz siedzi tam sama.. no bez Lavender.
- Ehh.. Dość ostro się pokłóciły. – W tym momencie wpadła na genialny pomysł. – Wiesz, chyba ktoś powinien poprawić jej humor. – Spojrzała wymownie na chłopaka. Ten przez chwile nie wiedział, co zrobić.
- Masz rację, może pójdę z nią pogadać.
- Świetny pomysł. – Powiedziała udając zdziwienie. Chłopak kiwnął głową i ruszył w stronę gdzie siedziała Parvati i przysiadł się. Na początku dziewczyna próbowała go przegonić, ale gdy ten nie dawał za wygraną, zaczęła z nim spokojnie rozmawiać. Chwilę później zaczęła się uśmiechać. To samo zrobiła Hermiona mówiąc w  myślach: „Jednak jestem w tym dobra”.
Kilka minut później przyszli Ron, Harry i Ginny. Wszyscy razem zjedli śniadanie, a następnie razem z Seamus’em i Parvati, która była w o wiele lepszym humorze udali się na zajęcia.

***

Pierwsze tego dnia były Eliksiry. Po rozpoczęciu zajęć uczniowie zaczęli oddawać prace domowe. Profesor Snape podejrzliwie przyglądał się Seamus’owi, gdy ten oddawał dwie rolki pergaminu. Chłopak był z siebie naprawdę dumny. Następnie każdy dostał recepturę i zaczęto tworzyć eliksiry. Do końca zajęć obyło się bez nieprzewidzianych okoliczności, wybuchów i innych wypadków. Chwile przed końcem lekcji wszyscy oddali wywary i byli gotowi do wyjścia. Nawet Neville. Gdy nauczyciel dal znak, że mogą wychodzić Hermiona podeszła nieśmiało do jego biurka.

- Profesorze?
- Tak? – Odparł chłodno jak zwykle, ukryty za pergaminem.
- Pani Pomfrey prosiła mnie o dostarczenie jej od pana eliksirów. – Snape opuścił pracę, zamyślił się na chwilę, po czym przewrócił oczyma.
- Eh. Ta kobieta mnie zamęcza. – Powiedział wstając i kierując się w stronę zamkniętych drzwi z boku sali. – Za mną. – Powiedział krótko. Hermiona nie zastanawiając się zbytnio ruszyła za nim. Za drzwiami był mały hol z parą drzwi. Jedne były na wpół otwarte i można było zauważyć, że znajduje się tam gabinet. Snape jednak stanął przed drugimi, otworzył je i wpuścił ją do środka. Kiedy przeszła przez próg przez jej ciało przeszedł dreszcz i doznała może nie szoku, ale wielkiego zdziwienia. Dreszcz spowodowany był panującym w pomieszczeniu zimnem. W dolnych częściach zamku zawsze było zimno, ale tu panowała temperatura sięgająca zera bezwzględnego. A jej zdziwienie było spowodowane tym, że pokój był pusty. Całkowicie pusty. Gołe ceglane ściany, goła kamienna podłoga, żadnego mebla. Jedyne, co zostało to pusta framuga w bocznych drzwiach, nakryta ciemnym materiałem. Całość wyglądała tak.. smutno.
- Tu zawsze jest tak pusto? – Wypaliła.

- To się nazywa remont, Granger. Meble są w renowacji. Zaczekaj tu. – Powiedział mniej lodowatym tonem i zniknął za zasłoną. Po chwili wrócił z małym pudełeczkiem pełnym fiolek. Wręczył je dziewczynie, po czym kazał wyjść.

 Hermiona zaniosła je od razu do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfrey nie mogła się nadziwić, że udało jej się to załatwić. Przypominała o nich od dwóch tygodni, jednak jak dotąd żadnej reakcji. Po odniesieniu eliksirów Hermiona dołączyła do przyjaciół na kolejnych zajęciach. Przez cały dzień wiele razy mijała Parvati i Seamus’a, którzy od śniadania byli nierozłączni. Pod wieczór chodzili już trzymając się za ręce. Hermiona cieszyła się ze swojego udziału w tej relacji. Nadal jednak pozostawała sprawa nieświadomej Lavender, która widząc szczęśliwą ex-przyjaciółkę po porannej kłótni, wydawała się niezadowolona. Jednak nie odzywała się. Wszystko mogło się zdarzyć, bo chcąc nie chcąc dziewczyny nadal dzieliły wspólną sypialnię. Jednak, gdy Hermiona z Parvati wróciły, Lavender już dawno spała, a rano wyszła za nim obie się obudziły. To prawdopodobnie oznaczało koniec przyjaźni.