sobota, 5 lipca 2014

Na Jawie. Rozdział I.

On. Ona. Oni razem. Jego dłoń na jej brzuchu. Jego usta na jej szyi. Jego długie palce wodzące po jej nagich plecach. Jej dłoń błądząca po jego gołym torsie. Ich ciała zgrane w jedność. Ciche odgłosy ich namiętnej miłości. Jego umięśniona sylwetka przykrywająca jej delikatne ciało. I jej wzrok. Wzrok zakochanej, patrzącej na swojego wybranka. Ciche szepty. I nagle jego głos tuż przy jej uchu. Najbardziej aksamitny i zarazem męski, jaki słyszała. Wywołujący u niej gęsią skórkę. Jego kuszące usta coraz bliżej i bliżej. I w końcu ten moment. Gorący pocałunek złożony na jej malinowych ustach. Jego delikatne wargi pieszczące jej. Ich języki splecione w niesamowicie figlarny taniec. Jego twarz wyłaniająca się zza jej brązowych loków. I.. Przeraźliwy chłód.

Zaraz, to ostatnie to przecież nie sen – pomyślała gryfonka. Jej ciepły koc postanowił wybrać się w krótką podróż na podłogę, odsłaniając niewystarczająco ciepło ubrane ciało Hermiony, budząc ją przy tym ze wspaniałego snu. Były okolice godziny drugiej. Dziewczyna gwałtownie otworzyła oczy, chcąc jak najszybciej znaleźć swoje przykrycie i ogrzać się. W Sypialni, którą dzieliła z dwoma jeszcze dziewczętami, mimo późnej pory, było dość jasno. Księżyc będący w pełni, rzucał blask przez jedno z okien, oświetlając pokój wystarczająco, by młoda gryfonka mogła odszukać zagubiony pled i nakryć się nim od stóp aż po nos. Teraz, gdy mogła spokojnie pomyśleć, bez zgrzytania zębami, zaczęła przypominać sobie fragmenty snu. Czuła dziwny niesmak, ale i zarazem pobudzenie na myśl silnych, męskich dłoni pieszczących delikatnie jej ciało. Próbowała przywołać jak najwięcej wspomnień z owego snu, jednak za nic nie mogła przypomnieć sobie twarzy jej partnera. W zasadzie w ogóle jej nie widziała. Zrezygnowała ze starań i zaczęła myśleć wyłącznie o odczuciach związanych ze snem, który z jakiegoś powodu tak ją zafascynował. Być może dlatego, że był to jej pierwszy sen takiego typu w życiu. Lub po prostu chciała przeżyć to samo. Rozmyślając o tym wpatrywała się przez chwile w księżyc, po czym zasnęła.

                                                                   ***

Zima owego roku była bardzo sroga. Nadeszła w połowie listopada, a że dopiero zaczął się grudzień, wszyscy wiedzieli, że nie będzie to kolejna, zwykła zima w Hogwarcie. Niektórzy jednak, nawet nie przypuszczali, jak wiele może się zmienić podczas tej jednej, kolejnej z pór roku. Blask księżyca padał na mury Hogwartu nadając im posępny poblask. O tej porze wszyscy mieszkańcy tego majestatycznego zamku dawno już pozasypiali. Cóż, prawie wszyscy.

                                                                   ***

W całym zamku światła już dawno były wygaszone. Tylko w jednej z komnat wciąż płonął ogień kominka. Panował tam spokój. Kanapa i fotele stojące nieopodal kominka obite w jednakową jasnobrązową skórę, widocznie miały już parę lat i były dość sfatygowane. Naprzeciw kominka, a na lewo od wejścia stało kilka masywnych szafek, wśród nich barek, a obok niego kilka regałów z książkami. Podłogę zajmował duży zielony dywan, a ściany pokryte ciemnobordową tapetą, zdobiło kilka nie wielkich obrazów. Cały salon oświetlony jasnym płomieniem kominka wyglądał dość przytulnie i mimo, że urządzony został raczej staromodnie, widać było nutkę smaku. Jednak najbardziej zastanawiająca była postać właściciela komnaty. Tuż naprzeciw wejścia, czyli ogromnych dębowych drzwi stał stolik przysypany masą dokumentów i innych papierów. Panem owego salonu okazał się największy postrach uczniów, a i niekiedy nauczycieli w Hogwarcie – profesor Severus Snape. W tym właśnie momencie zarywał noc poprawiając testy uczniów szóstego roku. Kiedy zostało mu już tylko kilka prac przeciągnął się na krześle, upił duży łyk wychłodniałej już czarnej kawy i chwycił następny arkusz pergaminu. Przyglądał mu się chwilę próbując przeczytać bazgroły, po czym zrezygnowany napisał czerwonym atramentem dużymi literami u góry strony T.

- Longbottom, ty kretynie – mruknął, po czym zabrał się za poprawianie kolejnych testów.

Dzień Dobry.

Cześć. Jestem Net. Witam was na moim blogu. *Łał, bardziej oczywiście się nie dało.* Anyways, jest to blog z moimi opowiadaniami. Uwielbiam pisać i według niektórych robię to całkiem nieźle.


                                ***


Zacznę z fan fiction o tematyce potterowskiej. Jest to Sevmione (btw. mój ulubiony paring). Może dużo osób uważa to niesmaczne, ja lubię czytać takie opowiadania i postanowiłam stworzyć własne.

Kolejne rozdziały będą się ukazywać w soboty o 20. Jeżeli ta historia wam się nie spodoba, zacznę wrzucać coś innego. Ale mam nadzieje, że przyjmiecie ją ciepło.

Miłego czytania.

Enjoy.