sobota, 27 września 2014

Na Jawie. Rozdział XII.

Minęło kilka dni odkąd Lavender i Erik zerwali, a Parvati dała przyjaciółce drugą szansę. Wszystko zaczęło się układać. No, według tej pierwszej. Twierdziła, że wszystko jest w porządku, po staremu. Lavender jednak był innego zdania. Parvati, jak wcześniej sama powiedziała, postanowiła trzymać przyjaciółkę na dystans. Dzieliły jeden pokój i wciąż rozmawiały o wszystkim, tak jak wcześniej, jednak spędzały o wiele mniej czasu. Parvati postanowiła go spędzać w towarzystwie Seamus'a. Lavender momentami kipiała z zazdrości, ale nie dawała tego po sobie poznać. Było jej ciężko, ponieważ plotki o niej i jej nieszczęsnym byłym chłopaku rozeszły się po całej szkole. Większość osób po prostu śmiała się z niej. Erik próbował porozmawiać i wytłumaczyć się, ale Parvati, jako ta dobra przyjaciółka, zawsze go spławiała. Mówiła Lavender, że zawsze może na nią liczyć, a potem wracała do swojego chłopaka. Nie wiedząc ile złości wywołuje.

                                                                   ***

- Mam dla ciebie super niespodziankę! - Powiedziała podekscytowanym głosem Lavender siadając obok Parvati w pokoju wspólnym, gdzie przebywała obecnie większość Gryfonów. 
- Spokojnie. Co tam masz?
- Otóż, jako że ostatnio spędzałyśmy mało czasu mam coś specjalnego. Tylko dla nas dwóch. Tadaam! - Powiedziała blondynka wyciągając z kieszeni szaty w kawałki pergaminu. - Dwa bilety na Fatalne Jędze! 
- Jej, to super, ale wiesz.. - Parvati wyglądała na nieco zmieszaną. - Mam już bilet. Idziemy tam razem z Seamus'em. Ale hej! Przecież możemy iść w trójkę.
- Tak, jasne. - Lavender kipiała ze złości. Mierzyła Seamus'a wzrokiem, jakby chciała go zabić na miejscu. Na szczęście chłopak tego nie zauważył, bo mógłby się wystraszyć. Właśnie rozmawiał z Hermioną. W jednej chwili w oczach blondynki coś błysnęło. - Wiesz, mogę oddać jeden bilet Hermionie i pójdziemy razem. Seamus na pewno też się ucieszy. Chyba, że masz coś przeciwko.
- Em, nie. - Parvati wyglądał na bardziej skołowaną. - A dlaczego miałabym mieć?
- No wiesz, cała szkoła mówiła o tym co się zdarzyło w bibliotece. Moim zdaniem nadal mają się ku sobie. Zresztą popatrz na nich. 
- Przecież w bibliotece nic nie zaszło. N-nic.
- Tak ci mówili? Och wiedziałam, że tak będzie. Wiesz, ja też tam byłam i wszystko widziałam.
- Ty? W bibliotece? A co tam robiłaś?
- Ja? Yy.. Zadanie z.. e-eliksirów. Zresztą nie zmieniaj tematu. Mówię ci, że wszystko widziałam.
- Czyli co? - Lavender nachyliła się w kierunku przyjaciółki, szepcząc jej do ucha, tak aby nikt inny nie usłyszał.
- No więc.. Widziałam jak się całowali. Potem Hermiona powiedziała, że nikt ich nie może zobaczyć, bo nie chce, żeby rozniosły się plotki. Mówiła, żeby udawali, że nic między nimi nie ma. Albo lepiej, jakby Seamus zaczął z kimś chodzić. Wtedy byli by kryci.- Parvati gwałtownie odsunęła się od blondynki.
- O czym ty bredzisz? To nie prawda! - Powiedziała głośno, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Lavender ponownie przysunęła ją do siebie i popatrzyła na nią śmiertelnie poważnym wzrokiem.
- Ja bredzę? To popatrz. Seamus! Możesz tu podejść na chwilę? - Chłopak niezbyt przekonany wstał i podszedł powoli do dziewczyny.
- O co chodzi?
- Kupiłam dwa bilety na koncert, ale Parv ma już swój, więc pomyślałam czy nie zaprosić by Hermiony. Dasz jej go ode mnie? - Dziewczyna wręczyła chłopakowi bilet uśmiechając się sztywno. Ten lekko zdezorientowany uśmiechnął się lekko i wrócił do Hermiony.
- Masz. To od Lavender. - Dziewczyna wzięła bilet do rąk i zaczęła mu się przyglądać. Potem z lekką podejrzliwością spojrzała na Lavender, która odpowiedziała jej uśmiechem.
- Ale dlaczego? - Spytała cicho chłopaka.
- Nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że ona coś kombinuje. Tylko nie bardzo wiem co. Wiem tyle, że mnie nie lubi. Proszę cię. Ona mnie nie cierpi. - Chłopak skrzywił się mówiąc to. 
- Wydaje ci się.- Hermiona próbując go w jakiś sposób pocieszyć uśmiechnęła się, kładąc mu odruchowo rękę na kolanie. Parvati widząc to i wierząc w to co właśnie usłyszała od Lavender, wstała i szybko do nich podeszła. Jej śladem podążyła przyjaciółka.
- Jak mogliście? Oboje mówiliście, że to Erik jest okropny, a sami jesteście jeszcze gorsi. - Krzyknęła Parvati zalewając się łzami. - Jak mogliście? Myślałam, że mogę wam ufać, a tak naprawdę chcieliście mnie zranić. 
- Parvati, uspokój się. - Powiedziała Hermiona. - Nie mam pojęcia o czym ty..
- Tak jasne! To był twój pomysł. Sama to wszystko wymyśliłaś.
- Uspokój się. - Powtórzyła dziewczyna, łapiąc Parvati za rękę. Ta odrzuciła ją jak poparzona.
- Nie dotykaj mnie! Jak możesz tak kłamać? Ty.. w-wstrętna szlamo! - Hermiona zesztywniała. Chciała zacząć krzyczeć, ale po prostu wstała i szybko wyszła z pokoju. Kiedy do Parvati doszło co właśnie powiedziała, chciała zapaść się pod ziemię. Widząc wzrok wszystkich skierowany na siebie, uciekła do sypialni, a za nią jak cień podążyła Lavender. Seamus od razu pobiegł za Hermioną, jednak nie mógł jej znaleźć. 


Hermiona wybiegłszy z pokoju nałożyła na siebie zaklęcie kameleona i wybiegła z zamku. Czuła jak smutek i złość wypełniają ją od środka. Jej oczy zalewały się łzami i chciała teraz uciec jak najdalej. Słowa Parvati bardzo ja zabolały. Nie wiedziała dlaczego dziewczyna zaczęła się tak zachowywać, ale wiedziała, że na razie nie chce tam wracać. Obie muszą ochłonąć. Idąc przez błonia zaczęła dygotać z zimna. Jednak nie bardzo się tym przejmowała. Rozmyślała o tym, co się stało. Nie wiedziała o co chodziło Parvati, ale była pewna, że zaangażowana w cały ten cyrk była Lavender. Zresztą jak zawsze. 


Idąc tak wzdłuż zamarzniętego jeziora, powoli zaczęła się uspokajać. Zdjęła z siebie zaklęcie. Wtedy poczuła straszny chłód. Było po południu i zaczynało się ściemniać, więc postanowiła szybko wrócić do zamku i spróbować wyjaśnić sprawę z Parvati. Kiedy już miała zawrócić, zauważyła stworzonko, stojące na pokrywie lodu na jeziorze. Wyglądało trochę jak wiewiórka, ale było większe. Cóż, wiele magicznych zwierząt żyło w pobliskim lesie. To wyglądało na wystraszone, bało się wrócić na brzeg. Hermiona podeszła do jeziora i stanęła na lodzie. Tupnęła mocno by sprawdzić, czy nie jest zbyt cienki, ale był w porządku. Zresztą wcześniej widziała chłopców ślizgających się tu. Ruszyła w stronę zwierzaka. Szła powoli, przed każdym krokiem sprawdzając wytrzymałość lodu. Kiedy dzielił ją krok, po prostu podeszła do przodu. I wtedy lód się załamał. Dziewczyna wpadła do lodowatej wody. Próbowała utrzymać się na powierzchni. Ale kiepsko radziła sobie w wodzie, poza tym szok termiczny ograniczył ruchy jej mięśni. Rozpaczliwie zaczęła machać rękoma i wołać o pomoc.

Przypadkowo lub nie, przechodził tamtędy profesor Snape. Akurat szukał pod śniegiem zimowych roślin potrzebnych do eliksirów, kiedy zobaczył Hermionę wpadającą do jeziora. Szybko pobiegł w jej stronę wymachując różdżką. Dziewczyna ostatkiem sił nabrała powietrza. Woda zalała jej twarz. Straciła przytomność, gdy  otoczył ją bąbel powietrza wyciągając ją z wody. Profesor stał na brzegu. Ściągnął płaszcz i gdy dziewczyna w magicznej bańce doleciała do niego. Okrył ją nim mocno i szybkim krokiem ruszył w stronę zamku. Na jeziorze wciąż ruszała się jedna mała kra, płynąca powoli do brzegu. Siedziało na niej stworzonko wyglądające jak wiewiórka, ale było większe.
Nauczyciel szedł szybko co chwilę mocniej przyciskając do siebie Hermionę.
- Czy to jest empatia? - Powiedział do siebie na głos, patrząc na zmarzniętą, nieprzytomną 
dziewczynę w swoich ramionach. - Nie. To ta cholerna odpowiedzialność.