sobota, 30 sierpnia 2014

Na Jawie. Rozdział VIII.

Stała w ciemności, nie wiedząc gdzie się znajduje. Jedyne co mogła dostrzec to nikłe światło spod (jak się domyślała) drzwi, na końcu ( jak się domyślała) korytarza. Skierowała tam swoje kroki. Lekko zawahała się stając przed drewnianym wrotami, lecz po chwili wyciągnęła dłoń ku mosiężnej klamce. Drzwi ustąpiły z cichym skrzypnięciem. Jej oczom ukazał się niewielki, tonący w półmroku salon. Wprawdzie pomieszczenie było całkiem spore, ale ogrom regałów wypełnionych książkami, zakrzywiał rzeczywistość. Wątłe światło gasnącego ognia w kominku Oświetlał zniszczone boki starych ksiąg, których tytuły obejmowały wszystkie dziedziny magii i nie tylko.

Po kilku chwilach jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Zrobiła kilka kroków do przodu, a drzwi cicho zamknęły się za nią. Całą podłogę zajmowała szmaragdowa wykładzina. W centralnej części pokoju stała duża sofa. Stylem przypominała te, które można znaleźć w sklepie z antykami, ale wyglądała na nieużywaną. Obok stał, podobny stylem do niej, fotel. Obite były w ciemną, czekoladową skórę. W rogu, między regałami stało ledwie widoczne, ale bardzo eleganckie biurko. Leżała na nim kupka równo ułożonych kartek. W lukach między półkami wisiało kilka nieruchomych obrazów, spod których prześwitywała wiśniowa tapeta.

Porozglądała się chwilę. Nadal nie wiedziała gdzie jest. Stojąc tak w poświacie kominkowego światła, po chwili dostrzegła, mniej okazałe od wejściowych, uchylone drzwi. W pierwszej chwili nie była pewna, czy stały tam od początku. Obróciła się i ruszyła ku nim. Za drzwiami był niedługi korytarz wyłożony ciemną boazerią. Z kilku kinkietów na ścianach padało słabe światło. Dostrzegła Dwie pary równoległych drzwi. Podeszła do pierwszych z lewej strony - zamknięte. Drzwi na przeciw nich - również. Szła miękkim, szarym dywanem do końca korytarza. Stanęła przed drzwiami z prawej - otworzyły się. Jej oczom ukazała się klasyczna, wyłożona biało-czarnymi płytkami łazienka. Była urządzona jak te mugolskie: toaleta, kabina prysznicowa, umywalka, lustro. Nic tu nie wskazywał na obecność czarodzieja. Cofnęła się i odwróciła do ostatnich drzwi. Były lekko uchylone i padało z nich światło podobne do tego w salonie. Podeszła bliżej i otworzyła drzwi szerzej. Pokój był mniejszy niż salon. Stał tylko jeden regał z kilkoma książkami, a na ścianie w kolorze śliwki wisiał jeden obraz, przedstawiający czystą magię, chociaż mugole nazwaliby to abstrakcją. Dostrzegła też myślodsiewnię. Jednak w pomieszczeniu nie było kominka, tylko dziesiątki małych świeczek, lewitujących wokół łóżka stojącego na środku. Ktoś w nim leżał. W tym momencie Zniknęła i przed oczami pojawił się sen z przed ostatniej nocy. Jego dłoń, palce, usta. Ich ciała. Ciche szepty. Jego głos wprost do jej ucha. Lecz tym razem inny. Bardziej ciepły, czuły i.. znajomy. Nagle wszystko zaczęła się rozmywać i oddalać. Sen sie kończył. Gdy odwrócił się do niej tyłem, ujrzała długa bliznę, pośród mniejszych, na jego umięśnionych plecach. Chwilę później znów była w swoim hogwarckim łóżku.

Obudziła się.