sobota, 19 lipca 2014

Na Jawie. Rozdział III.


Kilka minut przed rozpoczęciem zajęć z eliksirów, większość uczniów czekała już pod salą. Będąc na miejscu Hermiona, Ron i Harry rozmawiali o lekcjach i o tym wszystkim, o czym ludzie rozmawiają na przerwach. Po chwili zadzwonił dzwon.
- Ej! Krzywołapa! – Krzyknął Malfoy z kpina w głosie, kierując się w stronę Hermiony, wraz z grupą innych Ślizgonów – Widziałem Cię na śniadaniu. Podziwu godna zręczność. Nie wiem, dlaczego nazwałaś tak zwierzaka. Do Ciebie bardziej pasuje.
-Przymknij się Malfoy! – Powiedziała stanowczym tonem Hermiona.
- Mistrzyni ciętej riposty znów atakuje! – Zaczął rechotać z resztą Ślizgonów. Dopiero po chwili zauważył, że całej sytuacji przygląda się Snape.
- Do Sali. – Warknął chłodno, z resztą jak zwykle. Uczniowie weszli do klasy i zajęli swoje miejsca. Malfoy z kumplami jeszcze chwilę chichotali, lecz po kilku chwilach przestali. Nauczyciel machnął różdżką i ułożone w równy stos pergaminy zaczęły latać po klasie, trafiając do uczniów.
- O babciu. Znowu T. – Westchnął zrezygnowany Neville.
- Ej, dzięki Hermiona. – Szturchnął ją Ron uśmiechając się od ucha do ucha i pokazując wielkie nakreślone Z na swojej pracy.
- Drobiazg. – Odpowiedziała dziewczyna uśmiechając się.
 Snape zapisał na tablicy składniki eliksiru i zasiadł przy swoim biurku, wypełniając jakieś papiery.
Hermionie wystarczyło kilka chwil, by odnaleźć w podręczniku eliksir i zacząć nad nim pracę. Szybko zdobyła wszystkie potrzebne składniki i pracowała przy kociołku, w czasie Ron i Harry zaczynali szukać wszystkiego, co było im potrzebne. Co jakiś czas podpowiadała im, co mają zrobić dalej, lecz Profesor, który krążył między ławkami, za każdym razem zwracał jej uwagę. Gdy jej eliksir był prawie gotowy i pozostało tylko wrzucić kilka korzeni imbiru Ron nerwowo zaczął szturchać ja łokciem.
- Ej Hermiona i co teraz? – Spytał wystraszony, gdy jego eliksir zaczął niebezpiecznie bulgotać i dymić.
- Dodaj liście pokrzywy – powiedziała zaglądając do kociołka przyjaciela, a ręką sięgając po korzenie leżące tuż za nią. Niestety to nie był jej dzień. Chwytając je, przewróciła odkręcony słoik z żabią krwią stojący tuz obok. Dziewczyna szybko złapała go, żeby nie spadł na podłogę, jednak większość płynu się wylała.
- Gryffindor traci 20 punktów, za brak zdolności manualnych. – Powiedział Snape wstając od biurka i podchodząc do stanowiska pracy Hermiony.
- Ale profesorze, to nie moja wina. – Próbowała tłumaczyć się jednocześnie szybko wycierając blat. Chłopcy jej pomagali, uspokajając ją po cichu. Po klasie zaczęły rozchodzić się śmiechy. Hermiona cała poczerwieniała.
- Zatem czyja? Nie dość, że nie radzisz sobie z sokiem z dyni, to jeszcze teraz marnujesz moje zapasy. – Powiedział ironicznym tonem, co wywołało jeszcze większy śmiech wśród uczniów. - Kolejne 10 punktów od Gryffindoru.
- Ale to nie tak. Ja.. – Próbowała się wytłumaczyć.
- Cisza. – Przerwał jej, siadając z powrotem za biurko – Kończ sprzątać i wracaj do eliksiru, tylko tym razem nic już nie zepsuj. Reszta to samo. Wracać do pracy.
-To, co ja miałem dodać? – Spytał nieśmiało Ron przypominając sobie po chwili o swoim eliksirze.
-Pokrzywę Ron. Pokrzywę. – Odpowiedziała Hermiona lekko poirytowana zaistniałą sytuacją.
– Nie! Nie to! – Krzyknęła widząc, jak Ron wrzuca do eliksiru jakąś zupełnie odmienną roślinę.
Snape skierował wzrok ku stolikowi Świętej Trójcy słysząc krzyk. Przez chwilę widział przerażone twarze Granger i Wesleya. Kociołek Rona zawrzał jeszcze bardziej, by po chwili wystrzelić wielkim kłębem fioletowego dymu. Opary przylgnęły do twarzy Rona, a w klasie zapanował straszny odór.
- Weasley! Ty kretynie! – Krzyknął zdenerwowany Snape. – Wyjść! Koniec zajęć. Poza waszą trójką.
 Uczniowie zaczęli w pośpiechu wychodzić z klasy. W tym czasie Harry próbował jakoś rozproszyć dym, a Hermiona delikatnie wycierała twarz Rona. Snape machnął różdżką i kłęby dymu zaczęły się rozpływać. Ron stał przed nim ze strachem w oczach. Po chwili sala opustoszała, a po smrodzie nie było śladu.
- 30 punktów od Gryffindoru. Weasley masz dziś szlaban. O 20 u Filcha, Granger szlaban u mnie.
-Ale ja nic nie zrobiłam. – Powiedziała Hermiona z wyrzutem w głosie.
- Ty mu powiedziałaś, co dodać. Poza tym to również kara za wcześniejszy wybryk.
- Nie nazwałabym tego wybrykiem. – Szepnęła dziewczyna.
- Trudno, za sprawianie trudności podczas lekcji znajdę Ci jakieś zajęcie. Masz się tu stawić zaraz po kolacji. Zrozumiano? – Rzekł Snape ze złośliwością w głosie. Dziewczyna kiwnęła głową i razem z przyjaciółmi wyszła z lochów.

2 komentarze:

  1. Fajnie piszesz :)
    Aż dziwne, że nie masz chociaż jednego komentarza.
    Lecę czytać dalej. Szlaban u Snape'a zapowiada się kusząco ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. To o czym zwykle rozmawia się na przerwach wyszło trochę jak masło maślane. Do tego " jeszcze chwilę chichotali ale po kilku chwilach przestaki" za dużo tych chwil ale za to diogi i przedstawienie sytuacji spoko. Brakuje ci takiego ostatniego szlifu przed publikacją. Może warto pomyśleć o becie albo
    przynajmniej niech ktoś inny przeczyta to zanim dodasz.
    Szlaban u Snape'a to jeden z moich ulubionych motywów więc lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń