środa, 19 lipca 2017

Na Jawie. Rozdział XXV.

Snape, niedługo po wezwaniu Czarnego Pana, aportował się do dworu Malfoya. Przeszedł przez bramę i spokojnym krokiem szedł w stronę potężnej rezydencji. Nie czuł strachu. Już dawno przestał go odczuwać. Jednak czuł niepewność, nie miał pojęcia co może go spotkać w środku. Voldemort był nieobliczalny, każdy to wiedział. Narażenie się mu prowadziło jedynie do potwornego cierpienia i śmierci. Czy Snape naraził się Czarnemu Panu? Oczywiście, że tak. Ale czy Voldemort o tym wiedział? Był jego prawą ręką, aż do upadku, Voldemort ufał mu bardziej niż innym. Niemożliwe by dowiedział się o jego działaniach dla Zakonu. Jeśli tak, już dawno by nie żył. Więc czemu został wezwany tak późno? Jaki Riddle ma wobec niego plan?

Wszedł do dworu. Był pusty, panowała cisza przerywana jedynie jego krokami na marmurowej podsadzce i uderzeniami zegara w salonie. Nic się nie zmieniło od jego ostatniej wizyty w tym miejscu. Jeszcze przed upadkiem Voldemorta. Kryształowe żyrandole, wielkie portrety i zdobione meble. Kosztowna elegancja. Malfoyom pieniędzy nigdy nie brakowało. Minął salon i zszedł do piwnicy. Następnie minął więzienie, które Czarny Pan stworzył w tym miejscu dla swoich potrzeb i stanął przed drzwiami na końcu korytarza. Nacisnął klamkę i drzwi cicho zaskrzypiały uchylając się.
Komnata Voldemorta była ogromną salą z małym piedestałem na środku i jednymi drzwiami w kącie z tyłu. Nie było żadnych ozdób, ściany i podłoga były wyłożone ciemnym, szarymi płytami. Nie było tam okien, światło dawał jedynie żyrandol wiszący w centralnej części pomieszczenia.

Severus otworzył szeroko drzwi i wszedł do środka. Na podwyższeniu stał oczywiście Czarny Pan. Wyglądał strasznie. Jego twarz była potwornie zniekształcona, skóra trupio blada. Obok niego, nieco niżej stał Lucjusz Malfoy i uśmiechał się złośliwie. Wyglądał jak zwykle dostojnie.
- S-Severusie. Podejdź. - Syknął wężousty i dał mu znak ręką. Snape podszedł i skłonił się nisko.
- Panie mój.
- Długo czekałem, aby cię wezwać. Nie byłem pewien, czy mogę ci ufać. Mogę, Severusie?
- Tak, mój panie. - Snape skinął głową, nim się obejrzał czerwone światło uderzyło w niego. Wygiął się pod wpływem bólu, po czym upadł na kolana.
- Spokojnie Lucjuszu. - Voldemort zwrócił się do Malfoya, który celował różdżką w Snape'a. - Przecież powiedział, że mogę mu ufać.
- Tak, panie. - Malfoy zmierzył wzrokiem mężczyznę na podłodze, po czym schował różdżkę.
- Severusie.. - Voldemort zszedł stopień niżej i zaczął krążyć wokół Snape'a. - Chciałbym ci wierzyć. Chciałbym znów ci zaufać. Ale nie mogę. Widzisz, doszły mnie słuchy, że jesteś kłamcą. Co ważniejsze- stanął tuż przed nim i spojrzał w  dół - kłamałeś MNIE!
- Panie, ja- Snape stanął na nogi. Czuł działanie Niewybaczalnego Zaklęcia, lecz głos nawet mu nie drgnął.
- Cisza! Byłeś moim szpiegiem. Moim najbardziej zaufanym szpiegiem. I co? W tym samym czasie byłeś marionetką Dumbledora! Przeklęty! - Malfoy znów ugodził go Cruciatusem. Snape trząsł się przez chwilę, po czym znowu opadł na podłogę. - Zabiłem tę dziwkę, o której życie błagałeś, więc postanowiłeś mnie zdradzić. Nas wszystkich. Powiedziałeś Zakonowi o kryjówce w Zatoce. Złapali i zamknęli w Azkabanie co do jednego! Nie-wy-ba-czalne - Wycedził przez zęby. Kolejny błysk czerwonego światła. - Ale widzisz- Tym razem zaczął zupełnie spokojnym tonem. -Mam jakąś słabość do ciebie, Severusie. Byłeś dla mnie jak.. syn. Podły i zdradliwy syn. - Kolejne zaklęcie. - Dlatego nie potrafię cię skrzywdzić. Za to Lucjusz..  -Malfoy uśmiechnął się dumnie. Snape mimo wszystkich przyjętych zaklęć wciąż podnosił głowę, patrząc na oprawców. - Lucjusz szczerze cię nienawidzi. Dowiódł swej.. prawości. Został moim doradcą. I twoim katem.
- Wyparł się ciebie po- Snape ponownie próbował wstać, resztkami sił, uklęknął na jedno kolano. Głos nadal miał nie wzruszony.
- Ale mnie nie zdradził! - Voldemort wyglądał na bardzo poruszonego, delikatnie poczerwieniał na twarzy. Malfoy stał z boku, przyglądając się temu ze zdziwieniem. Czarny Pan nakazał mu przyjść na rozmowę z Severusem, ale nie spodziewał się, że ten śmieć tyle dla niego znaczy.
Snape podążał oczami za sylwetką Pana. Rozważał wszystkie możliwości, co powiedzieć, jak się zachować. Nic nie dawało mu szans na wyjście z tego pokoju. Chyba że.. Było coś, co mogło uśmierzyć gniew Voldemorta. Jednak miał obawy przez podjęciem się tego. Tom Riddle był mistrzem legilimencji. Nie było czarodzieja, któremu udałoby się przed nim ochronić. Czy warto było ryzykować? Severus Snape był nazywany mistrzem oklumencji. Ale próbować swych sił z Czarnym Panem? Stwierdził, że nic innego mu nie pozostaje.
- Panie, nigdy cię nie zdradziłem. Panie! - krzyknął gdy tylko zauważył, że Malfoy znów podnosi różdżkę. Voldemort stojąc do tej pory tyłem, odwrócił się w jego stronę.
- No proszę. Masz jeszcze siłę się bronić.
- Jeśli chcesz znać prawdę-
- Milcz! - Na twarzy Voldemorta pojawił się grymas, a po chwili wniknął on w umysł Snape'a.

Severus ma dziewięć lat i siedzi z Lily Evans na polanie. Skończył naukę w Hogwarcie i przyjął znak Czarnego Pana. Severus siedzi w Hogsmade, słyszy przepowiednię Sybilli Trelawney, po czym mówi o niej Czarnemu Panu. Rozmawia z Dumbledorem, jest wściekły, Dumbledore coś do niego mówi, ale Snape pokazuje mu Mroczny Znak. Podsłuchuje rozmowę Dumbledora z Nicolasem Flamelem. Siedzi na zebraniu Zakonu Feniksa. Dumbledore krzyczy do niego, a ten przykłada mu różdżkę do gardła. Kłania się przed Czarnym Panem. Rozmawia w swoim gabinecie z młodym Malfoyem, daje mu coś. Drobna dłoń gładzi go po nagim torsie. Rozmawia z Karkarowem, krzyczy na niego, a ten tylko szczerzy do niego zęby. Ojciec rzuca w niego puszką po piwie. Pokazuje coś Dumbledorowi na mapie, po czym aportuje się do Doliny Godryka. Na drodze staje mu Black, którego petryfikuje i usuwa mu pamięć. Jej piękne brązowe oczy. Ponownie aportuje się. Widzi jak Karkarow ucieka z Zatoki. Kłania się przed Czarnym Panem.

Snape upadł na podłogę wyczerpany. Voldemort zobaczył dokładnie to co miał zobaczyć. Prawie. Z niewiadomych mu przyczyn wśród wspomnień pojawiła się Granger. Miał nadzieję, że Czarny Pan uwierzy we wszystko co zobaczył. I że nie rozpozna dziewczyny.

-Severusie.. Wstań. - Mężczyzna podniósł się najpierw na jedno kolano, następnie stanął na równych nogach. Był wymęczony. Malfoy dołożył mu fizycznie, a Voldemort przewiercił jego umysł. Miał nadzieje, że to wszystko było tego warte. Wężousty spojrzał na skatowanego Snape'a. - Odejdź. Wkrótce znów cię wezwę. - Snape ostatkiem sił ukląkł z powrotem na jedno kolano.
- Panie. -Wstał, odwrócił się i wyszedł. Dopiero gdy drzwi się zamknęły odetchnął ciężko. Chyba się udało, pomyślał. Skierował kroki w stronę schodów na górę.
- Zamknąć się! - usłyszał za sobą, gdy przechodził obok cel więziennych. Było tam kilku ludzi, bardzo widocznie zmasakrowanych, wyjących z cierpienia. Oczywiście głos za jego plecami należał do Lucjusza Malfoya. - Jak się czujesz Snape? - Uśmiechnął się wrednie, ukazując dwa rzędy białych zębów. - Całkiem nieźle ci poszło. Ale wiem co kombinowałeś. On też. Długo nie pożyjesz.. przyjacielu. - Poklepał drugiego mężczyznę po plecach, gdy ten ospale wchodził po schodach prowadzących na parter rezydencji. Snape starał się z całych sił nie okazywać słabego stanu, w jakim w tym momencie był.
- Zabieraj łapy. Nie wiem jakim sposobem udało ci się zaleźć tak wysoko, ale-
- Ale ty nie masz z tym nic wspólnego. Czarny Pan mi zaufał. I nie popełnił błędu tak jak w twoim przypadku. Oddałem mu wszystko. A ty?! Jesteś nikim Snape. Jesteś gównem. Sprzedajną szmatą. Wszyscy wiedzą o twojej zdradzie.Czarny Pan już nigdy ci nie zaufa.
- Gadaj zdrów. - Snape wyraźnie rozdrażniony przyspieszył tempa, żeby tylko jak najszybciej wrócić do zamku.
- Nawet jeśli daruje ci życie- Malfoy krzyknął za nim z progu swojego dworu, gdy Snape zbliżał się ku bramie. - dla mnie jesteś skończony!

Snape odwrócił się w stronę Malfoya, uniósł jedną brew i zniknął. Pojawił się w swoim salonie w Hogwarcie. Od razu opadł na najbliższy fotel. Był skonany. Dumbledora nie było w zamku, więc na razie nie musiał się przejmować wyprawą do niego. Spojrzał na zegarek, było po 19. Uniósł się delikatnie. Przywołał z komody mały worek, z którego wyciągnął kilka eliksirów. Wypił jeden po drugim i znowu opadł na fotel.
- Szlag by to. - Zaklął pod nosem. Był straszliwie głodny, ale czuł, że i tak nic nie przełknie, więc postanowił nawet się nie wysilać. Wstał z fotela i ruszył w stronę sypialni. szedł powoli, małymi krokami, bo każda cześć jego ciała, każdy mięsień był obolały. Przy drzwiach prowadzących do niej zatrzymał się i spojrzał w stronę łazienki. Powinien wziąć prysznic, zrobić coś ze sobą, ale na to również nie miał sił. Otworzył drzwi sypialni, wykonał trzy kroki i padł na łóżko. No to już nie wstanę, pomyślał. Poczuł straszny ból pleców i dziwne kłucie wewnątrz czaszki. Jutro wszystko powinno wrócić do normy, przynajmniej taka miał nadzieję. Usiadł powoli na łóżku. Ściągnął z siebie szatę. Rozpiął koszulę, zdjął spodnie. Będąc w samej bieliźnie, ułożył się na miękkich poduszkach i przykrył kołdrą. Była zimna, ale dawało mu to ogromne ukojenie. Chwilami czuł jakby skóra na całym jego ciele płonęła żywym ogniem. Następnie dziwne uczucie ustępowało i znów wracało. Zamknął oczy, ale przed oczami wciąż widział czerwony błysk zaklęcia. Do tej pory nigdy nie traktowano go tyloma Cruciatusami. Jeden lub dwa to wszystko czego do tej pory doświadczył. Większość osób bała się go, poza tym był jednym z ważniejszych Śmierciożerców.
W innej sytuacji osoba, która tylko wymierzyła w niego różdżkę zostałaby rozbrojona zanim zdążyłaby pomyśleć o zaklęciu. Ale tym razem nie mógł zaatakować Lucjusza. Czarny Pan zapewne na to liczył. Musiał zapomnieć prze chwilę o swojej dumie i dać się poniżyć. Wspomnienia, które wcześniej przygotował i które zobaczył Czarny Pan, miały odsunąć od niego wszystkie podejrzenia. Prawdopodobne było, że Snape nie dał się kontrolować Dumbledorowi oraz że to Karkarow zdradził kryjówkę w Zatoce. Spotkanie z Draconem było prawdziwe, przyszedł do niego tuż po tym jak dostał pierwsze wezwanie od Czarnego Pana. Wspomnienia z dzieciństwa również były prawdziwe, miały tworzyć iluzję bardzo osłabionego umysłu Snape'a. Jedyne czego Voldemort nie powinien ujrzeć, były te sny o Granger. To naprawdę był jego osłabiony umysł. Próbując uciec od bólu trafił właśnie tam. Był to poważny błąd, mógł narazić ją na ogromne niebezpieczeństwo, ale z drugiej strony, mógł też bardzo pomóc. W sumie mało prawdopodobne, aby Voldemort mógł rozpoznać i zlokalizować kobietę bo wyglądzie jej dłoni i kolorze jej oczu. Tak, to niemożliwe, uspokajał sam siebie w myślach. Ponownie zmrużył powieki, lecz czerwone światło nie dawało mu spokoju. Obrócił się na bok i zapalił świecę obok łóżka. Podniósł się na łokciu i sięgnął w kierunku stosu ksiąg leżących na stoliku nocnym. Jak nie siłą, to sposobem, pomyślał. Wszystkie były o wróżbiarstwie. Pożyczył je by spróbować dowiedzieć się, jak usunąć ze swojego obszaru myślenia pannę Granger, która wciąż natrętnie się tam pojawiała. Usuwanie wspomnień, ani żadne zaklęcia czy eliksiry nie działały. Od jakiegoś czasu prawie każdej nocy ją widział. I to nie jako zwykłą uczennicę na zajęciach. O nie. Jego umysł wciąż tworzył wizje ich wspólnej, szczęśliwej przyszłości. Sam motyw 'szczęśliwiej' i 'przyszłości' był dla Severusa Snape'a ogromnym absurdem. Wiedział kim był, co robił i jakie niebezpieczeństwa mogą go spotkać każdego dnia. A jeszcze jakiekolwiek uczuciowe relacje z połowę młodszą gryfonką, panną Wiem-To-Wszystko. A w życiu!
Mimo to wciąż miał ją w głowie i bardzo często o niej myślał. Naiwnie myślał, że znajdzie sposób w jednej z tych ksiąg, ale oczywiście okazały się stekiem głupot. Wziął do rąk pierwszą z góry, otworzył w losowym miejscu i zaczął czytać.

Widząc w swoich snach łyżkę, możemy odebrać to za bardzo dobry, ale również bardzo niedobry znak. Może być to symbol przypływu ogromnego szczęścia i bogactwa, ale jednocześnie sugerować możliwe bardzo szybk- w tym momencie księga wysunęła się Severusowi z rąk, gdyż zasnął twardym snem.

środa, 12 lipca 2017

Na Jawie. Rozdział XXIV.

- Albusie nie bądź głupcem, nie możesz wyruszyć sam. Wiesz, że to zbyt niebezpieczne.
- Wiem co robię Severusie. Ty masz inne ważne zajęcia. Reszta zakonu również - Dyrektor Hogwartu rozmawiał właśnie z nauczycielem eliksirów w swoim gabinecie. Otworzył komodę, przy której stał, wyciągnął z niej mapę i rozłożył na stoliku przed drugim mężczyzną. - Aportuję się tutaj, na skraju lasu. Dom powinien znajdować się nie dalej, niż pół mili od tego miejsca. Śmierciożercy nie zapuszczają się w te okolice. Bo i po co? Nie wiedzą o Jej istnieniu.
- Ty też nie wiesz na pewno. A jeśli jej tam nie ma. Tylko niepotrzebnie ściągniesz na siebie niebezpieczeństwo. Pozwól sobie pomóc. - Snape warknął nieprzyjemnie na drugiego mężczyznę. - Pójdę z tobą.
- Nie, Severusie. Poradzę sobie. Ty musisz zostać w szkole. Poza widokiem. - Albus popatrzył na Snape'a wymownie. Wiadomo było, że Czarny Pan powrócił trzy lata temu. A razem z nim powrócili Śmierciożercy. Wszyscy wiedzieli, że Lucjusz Malfoy ponownie wstąpił w ich szeregi. Jednak Severus Snape nie wrócił do nich. Ani Voldemort ani żaden z jego podwładnych nie próbował nawiązać z nim kontaktu. Nie wróżyło to nic dobrego. Voldemort wierzył, że Snape był oddanym mu Smierciożercą szpiegującym Zakon Feniksa, ale gdyby dowiedział się, że jest na odwrót, oznaczało to jedynie jego śmierć. A może już wiedział? Dlatego przez całe trzy lata go nie wzywał. By zgotować mu najgorsze cierpienie o jakim ktokolwiek mógłby pomyśleć. - Musisz przygotowywać eliksiry. Mamy coraz więcej rannych. Swoją drogą jak radzi sobie panna Granger? Przyznam, że zdziwiłem się, gdy zaproponowałeś, że mogłaby pomagać ci. Ona nie czuje się najlepiej ostatnimi czasy. Mam nadzieję, że to nie mas w tym twojego udziału.
- Oczywiście, że to z mojego powodu. Przecież jestem całym złem tego świata, zapomniałeś? - Snape próbował powiedzieć to żartem, ale z jego ust zabrzmiało to bardzo smutno. - Granger wykonuje prace w miarę.. nie tragicznie. Chociaż wolałbym, żeby mnie poinformowano wcześniej, że nie- w tym momencie urwał i złapał się za przedramię.
- Ah tak. Wybacz. - Dumbledore stał plecami do nauczyciela chowając mapę z powrotem do komody i wyciągając opakowanie owocowych dropsów. - Chciałem ci.. Severusie? - Spojrzał na nauczyciela, przez którego twarz przeszedł grymas. Podciągnął rękaw szaty odsłaniając mroczny znak. Stał się bardzo wyraźny, zaczął jakby pulsować, a i cale jego przedramię zrobiło się sinoczerwone. Snape popatrzył na dyrektora ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy.
- Wzywa mnie.


***


Hermiona kolejny wieczór spędzała w bibliotece. Przeglądała książkę o eliksirach, którą pożyczyła tydzień wcześniej. Nie przydała jej się do zadania o Veritaserum, ale mogła dowiedzieć się czegoś ciekawego. W książce znajdowały się krótkie opisy mniej lub bardziej znanych eliksirów oraz ich zastosowanie w czasach współczesnych. Większość z nich znała z lekcji, bądź pamiętała z książki, która  kiedyś czytała. Był tam również wspomniany Eliksir Życia, lecz bez użycia Kamienia Filozoficznego. Autor pisał o potężnej czarownicy, której udało się wskrzesić człowieka, dzięki swojemu eliksirowi, jednak nie wyjawił o niej żadnych informacji.

Zbliżała się godzina ósma. Hermiona odłożyła księgę o eliksirach i mimowolnie spojrzała na wielki dział wróżbiarski. Poprzednie książki, które stąd wzięła nie pomogły jej ani trochę. Ale potrzebowała wiedzy. Czuła niepokój myśląc o wydarzeniach z ubiegłej nocy. I z tego ranka. Nie wiedziała co tak naprawdę dzieje się w jej głowie. I nie mogła tego znieść. 
Przejrzała tytuły ksiąg. Wszystkie nudne. Wszystkie nic nie wnoszące do jej życia. Już miała odejść, kiedy coś dostrzegła między dwoma tomami 'Magii bez magii'. Była to mała, cienka książka, tytuł na brzegu był zamazany, więc sięgnęła po nią. Na okładce widniał złoty napis ' Zrozumieć sen - Błądzenie na jawie'. Tytuł zainteresował Hermionę, może końcu czegoś się dowie. Czegokolwiek. Schowała ją do torby i udała się do dormitorium.

Po powrocie, Hermiona zastała Parvati Patil przeglądającą jakiś modowy magazyn. Lavender w tym czasie brała prysznic.
- Parvati? - Hermiona podeszła do łóżka dziewczyny, tak na prawdę nie wiedząc co chce powiedzieć. Nie myślała o tym wcześniej. Patil podniosła na nią wzrok i uśmiechnęła się lekko, ale nic nie powiedziała. - Ja.. Ja chciałam cie przeprosić. Ten koncert.. To całe wyjście.. To nie był dobry pomysł. Chciałam, żebyś ty i Seamus..
- Nie gniewam się. - dziewczyna odezwała się cicho nie podnosząc głowy z nad magazynu. - Wiem, że chciałaś dobrze, ale to.. jest skomplikowane. - Zamknęła gazetę i usiadła na łóżku. - Ja i Seamus to.. Ja i Lavender.. - Z jej twarzy wyczytać można było skołowanie. Bardzo chciała coś powiedzieć, ale jednocześnie się z tym kryła. - Wiem, że mogę ci ufać Hermiono. Chciałabym, żebyś wiedziała, ale.. Lavender zaraz wróci. Nie chce przy niej.. - Widać było, że naprawdę ją coś gryzie. Widać zapomniała już o 'problemie' z biletami i koncercie. To było coś innego. Coś poważniejszego.
- Może wyjdziemy jutro razem? Tylko ty i ja. Tym razem tak naprawdę. - Hermiona uśmiechnęła się niepewnie. - Pójdziemy do Hogsmeade, napijemy się gorącej czekolady i.. porozmawiamy? - Parvati patrzyła na Hermionę, nie wiedząc co postanowić, jednak ostateczne się zgodziła. Powiedziała, że 'postara się', aby Lavender nie poszła z nimi, po czym wróciła do wcześniejszej lektury.

Po wyjściu Lavender z łazienki, Hermiona wzięła gorący prysznic, ubrała się w piżamę i owinięta peleryną zeszła do pokoju wspólnego Gryfonów. Chciała spokojnie poczytać książkę, a oczywiście nie mogła w swoim dormitorium przy chichoczących współlokatorkach. Na szczęście pokój wspólny był prawie pusty, jedynie Dean i Neville zacięcie o czymś dyskutowali. Dziewczyna rozłożyła się na kanapie w pobliżu kominka, za pomocą różdżki wyczarowała nad książką małe źródło światła i zabrała się do lektury.

Z początku książka nie była zbyt odkrywcza. Opisana była siła ludzkiego umysłu i podświadomości, jak konkretne wydarzenia mogą oddziaływać na zdarzenia w snach. Jednak kolejne rozdziały coraz bardziej intrygowały i wciągały Hermionę. Było tam dość szczegółowo opisane jak panować nad snami, jak odróżniać zwykłe od tych wróżbiarskich i jak wyciągnąć z nich najwięcej informacji. Żadnego z tych zagadnień nie spotkała do tej pory w książkach, które przeglądała. Więc ta, o ile wszystko w niej zamieszczone było prawdą, a nie kolejnym wróżbiarskim mydleniem oczu, była kopalną wiedzy. W książce często pojawiało się określenie 'prawdziwe oko'. Hermionie wydawało się to równie niedorzeczne jak wewnętrzne oko, o którym tyle nasłuchała się na lekcjach Trelawney na trzecim roku.

Prawdziwe oko to dar potężny i niezwykle rzadki. Czarodzieje z darem wewnętrznego oka potrafili zajrzeć w przyszłość, ale prawdziwe oko pozwalało ujrzeć przeszłość, a także zniekształcić przyszłość. W przeciwieństwie do wewnętrznego oka, które ukazuje zdarzenia pewne, prawdziwe oko, często w postaci snów, daje wskazówki jak wydarzenia mogą się potoczyć, w zależności od tego jak będziemy działać. Daje kontrolę nad snami i pozwala powiązać to co się dzieje na jawie z wizjami.
Jednemu czarownikowi z tym właśnie darem udało się uniknąć śmierci. Aż 12 razy. Mając wizję swojego końca, potrafił zmienić bieg wydarzeń i oszukać swoje przeznaczenie.  Lucian Bastet, czarodziej czystej krwi, urodzony w maju 1830r., stracił jednak kontrolę nad swoimi umiejętnościami. Stał się niezrównoważony i w dniu jego 117 urodzin słuch po nim zaginął. Od tamtego nie spotkano się z kolejnym magiem, posiadającym ten potężny dar.

Czy to jest właśnie to, co dręczyło Hermionę przez ostatni czas? Jej prawdziwe oko? Brzmiało to jak totalna głupota.. Ale może jednak? Czy to co widziała w snach było prawdą? Wskazówką? W śnie widziała panią Weasley i węża, ten fragment mógł się zgadzać, jeśli bardzo chciałby się szukać w nim wytłumaczenia. Zaklęcie w Norze i żmija. Ale widziała też pociąg, uczniów i nauczycieli, wszyscy z tymi okropnymi twarzami. Potem zniknęli we mgle. Czy to też miało jakiś ukryty przekaz? Miało jej pomóc? I te sny ze Snapem? One też były.. prorocze? Oby nie. Dziewczyna skrzywiła się na samą myśl. Przez cały przyszły tydzień miała mu pomagać z eliksirami. Ale cały czas miała przed oczami jeden obraz. TEN obraz. Było to niepoprawne i postanowiła więcej o tym nie myśleć. Na pewno nie celowo. Wróciła myślami do rozmowy z Harrym. Miała nadzieje, że Wybraniec w końcu pogodzi się z Ginny. Chociaż mogło być ciężko. Ginny była bardzo zazdrosna, a Harry raczej nie chciał kończyć przyjaźni z Cho.

Po chwili przypomniała sobie coś jeszcze. Harry mówił coś o wydarzeniach w zeszłym roku. Kiedy to podobno Hermiona odcięła się od wszystkich na dwa miesiące. Jednak niczego takiego nie pamiętała. Przyjechała z wszystkimi do Hogwartu, chodziła na zajęcia. Chociaż.. Pamiętała rozpoczęcie roku, Umbridge i całe zamieszanie z nią związane, pamiętała stworzenie Gwardii Dumbledora, ale co było pomiędzy?  Próbowała skupić się, przypomnieć sobie cokolwiek, ale miała pustkę w głowie. Pamiętała jedynie, że przepraszała chłopaków, że jej nie było, całą resztę, wszystko później doskonale pamiętała. Ale za co przepraszała? Co się wtedy działo? Może Harry miał rację i przez te dwa miesiące znikała. Ale co gorsze sama nie wiedziała dlaczego.

To zbyt dużo wrażeń na dziś, pomyślała. Wstała z kanapy i wróciła do swojego dormitorium. Zegar na ścianie wskazywał godzinę drugą w nocy. Hermiona schowała księgę do torby i położyła się do łóżka. Była bardzo zmęczona, oczy jej się zamykały, ale bała się zasnąć. Nie chciała zobaczyć czegoś w śnie. Starała się myśleć o przyjemnych rzeczach. O przyjaciołach, rodzicach, gorącym pocałunku Snape'a na jej szyi. Mimo, że pozornie tego nie chciała, znów uciekła myślami do jego sypialni. Do niego.

Spokojnie zasnęła.

niedziela, 9 lipca 2017

Kolejny powrót?

Cześć.

Tak. Nie wchodziłam na bloga od ponad roku. Znaczy się czasem wchodziłam, ale nic z nim nie robiłam. Dzisiaj usiadłam przy komputerze i postanowiłam, że przeczytam całe opowiadanie. Od pierwszego rozdziału. Całkowicie na nowo. Poszukam, gdzie zrobiłam błąd. Gdzie wkradł się tak straszny błąd, że przestałam je pisać. Serio. Wracając do Na Jawie byłam przekonana, że gdzieś się machnęłam, coś dodałam od niechcenia i przez to nic dalej nie pisałam. Cóż było to 1,5 roku temu. I wiecie co? Przeczytałam wszystko i nigdzie nie ma błędu. Wszystko jest spójną, logiczną całością. Odrobinę się różni od mojego 'planu' który miałam na to opowiadanie na samym początku, ale podoba mi się jak wyszło. I tak naprawdę nie wiem, dlaczego znowu zrobiłam przerwę i znowu zabrakło mi chęci. Kolejne wakacje, kolejne 'będę pisać'. Ale mam nadzieję, że tym razem na prawdę coś z tego wyjdzie :3

Tak więc buźka dla was i wyczekujcie nowych postów <3